ďťż

Czy lubicie wszystkich kolegów/-żanki swoich dzieci?





Anisia3 - 27-04-2008 22:34
Tak się zastanawiam, czy to ze mną jest coś nie tak, czy może jednak z koleżanką mojej Małej. Nie lubię jej, koleżanki oczywiście, i już. Wkurza mnie u tego dziecka właściiwe wszystko. I nie wiem jak sobie z tym poradzić, bo to w końcu koleżanka z klasy i tej samej ulicy.
Dziewczynki są jeszcze małe, chodzą do zerówki. Kolegują się. Koleżanka nas odwiedza prawie codziennie, a ja najchetniej nie oglądalabym jej w ogole.
Ja wiem, ze to małe dziecko, ale drażni mnie to, że przychodzi zawsze w czasie obiadu. Kilka razy poczęstowalam ja obiadem, to teraz za kazdym razem wisi nam nad stołem i patryz wygłodnialym wzrokiem. Ale przecież nie mogę prowadzic stołówki dla dzieci z osiedla.
Jak się bawią, to tamta co chwila ma jakiś nowy pomysł i zmienia zdanie bez przerwy. Nawet koledzy Sary jakoś spokojniejsi są niż ta dziewczynka.
Dzisiaj była kolejna akcja, kiedy to Sara poszła z kolega i jego rodzicami na boisko a tamta tak jęczała i męczyła moja córkę, żeby poszla z nią na inny plac zabaw, że mama tego kolegi przyprowadziła moje dziecko do domu, bo przeciez nie mogła pozwolić iść gdzie indziej, skoro wzięli odpowiedzialność za dziecko.
Co o tym myślicie?





Nefer - 27-04-2008 22:38
Więcej asertywności Anisia :)



Anisia3 - 27-04-2008 23:23
Na brak asertywnosci to ja raczej nie narzekam. Ale nie chcialabym stosować drastycznych metod i np. zakazać wizyt koleżanki. W końcu są w jednej klasie.



Mr. Zorro - 27-04-2008 23:43
polactwo, czyli ksenofobia nawet do małych dzieci.





Nefer - 27-04-2008 23:54

polactwo, czyli ksenofobia nawet do małych dzieci. Zorro
No Ty zapewne kochasz wszystkich ludzi na świecie. I poczytaj sobei definicję ksenofobii, bo bredzisz.

Anisia
Dorośli , których nie lubimy byli kiedyś dziećmi.
W większosći lubię znajomych moich synów, ale zdarzają się wyjątki.
I te wyjątki mogą się spotykać z nimi poza domem a już na pewno nie uczestniczą w obiedzie.
Nie MUSZĘ ich tolerować w swoim towarzystwie, i MAM PRAWO ich nie lubić.



Mr. Zorro - 27-04-2008 23:57
nie , ale nie jestem ksenofobem dzieciecym.

ps.całe szczęście, że to nie okres II wojny swietowej.



Nefer - 28-04-2008 00:00

nie , ale nie jestem ksenofobem dzieciecym. Jeśli za bardzo je lubisz to też nienormalne.
P.S. dziecięcym to można być laryngologiem.



Mr. Zorro - 28-04-2008 00:02

nie , ale nie jestem ksenofobem dzieciecym. Jeśli za bardzo je lubisz to też nienormalne. no coż , kiedyś za pochodzenie byly nienawidzone , teraz miska zupy kością staje.



Nefer - 28-04-2008 00:07
Przeczytaj jeszcze raz, bo nic nie zrozumiałeś. Nie chodzi o miskę zupy.
Raczej nie pogadamy, bo lubisz pisać ale z czytaniem to już problem. A do rozmowy trzeba dwóch stron.



Anisia3 - 28-04-2008 00:11
Oprócz tej dziewczynki nie lubię jeszcze typów, ukrywających się pod nowym nickiem, żeby pleść trzy po trzy.



Mr. Zorro - 28-04-2008 00:14

Przeczytaj jeszcze raz, bo nic nie zrozumiałeś. Nie chodzi o miskę zupy.
Raczej nie pogadamy, bo lubisz pisać ale z czytaniem to już problem. A do rozmowy trzeba dwóch stron.
cytat:

Tak się zastanawiam, czy to ze mną jest coś nie tak, czy może jednak z koleżanką mojej Małej. Nie lubię jej, koleżanki oczywiście, i już. Wkurza mnie u tego dziecka właściiwe wszystko. I nie wiem jak sobie z tym poradzić, bo to w końcu koleżanka z klasy i tej samej ulicy.
Dziewczynki są jeszcze małe, chodzą do zerówki. Kolegują się. Koleżanka nas odwiedza prawie codziennie, a ja najchetniej nie oglądalabym jej w ogole.
Ja wiem, ze to małe dziecko, ale drażni mnie to, że przychodzi zawsze w czasie obiadu. Kilka razy poczęstowalam ja obiadem, to teraz za kazdym razem wisi nam nad stołem i patryz wygłodnialym wzrokiem. Ale przecież nie mogę prowadzic stołówki dla dzieci z osiedla.
Jak się bawią, to tamta co chwila ma jakiś nowy pomysł i zmienia zdanie bez przerwy. Nawet koledzy Sary jakoś spokojniejsi są niż ta dziewczynka.
Dzisiaj była kolejna akcja, kiedy to Sara poszła z kolega i jego rodzicami na boisko a tamta tak jęczała i męczyła moja córkę, żeby poszla z nią na inny plac zabaw, że mama tego kolegi przyprowadziła moje dziecko do domu, bo przeciez nie mogła pozwolić iść gdzie indziej, skoro wzięli odpowiedzialność za dziecko.
Co o tym myślicie?


jako "mieszkanka" najbardziej ksenofobicznego i antysemickiego kraju na swiecie masz racje, nawet jesli chodzi o małe dzieci.



Mr. Zorro - 28-04-2008 00:27

Oprócz tej dziewczynki nie lubię jeszcze typów, ukrywających się pod nowym nickiem, żeby pleść trzy po trzy.
Jedne dzieciaki rodza sie liderami, a innne nie .Jesli obcy jest liderem, to najlepiej utopic go w misce zupy.

Ps. Jak nasz dzieciak bije w “morde “ to jest cacy, jak inny to juz be.



ghost34 - 28-04-2008 00:34

Oprócz tej dziewczynki nie lubię jeszcze typów, ukrywających się pod nowym nickiem, żeby pleść trzy po trzy.
Jedne dzieciaki rodza sie liderami, a innne nie .Jesli obcy jest liderem, to najlepiej utopic go w misce zupy.

Ps. Jak nasz dzieciak bije w “morde “ to jest cacy, jak inny to juz be. Ojciec co ty bredzisz??Gdzie jest napisane że jest się w "obowiązku wszystkich kochać i lubić"????Toż to jaiś szantaż uczuciowy i komunizm...
Orwella żeś się naczytał ale źle zinterpretowałeś..czy zatrzymałeś się na biblii???



Mr. Zorro - 28-04-2008 00:38

Oprócz tej dziewczynki nie lubię jeszcze typów, ukrywających się pod nowym nickiem, żeby pleść trzy po trzy.
Jedne dzieciaki rodza sie liderami, a innne nie .Jesli obcy jest liderem, to najlepiej utopic go w misce zupy.

Ps. Jak nasz dzieciak bije w “morde “ to jest cacy, jak inny to juz be. Ojciec co ty bredzisz??Gdzie jest napisane że jest się w "obowiązku wszystkich kochać i lubić"????Toż to jaiś szantaż uczuciowy i komunizm...
Orwella żeś się naczytał ale źle zinterpretowałeś..czy zatrzymałeś się na biblii???
Jak ma cię dusza boleć, że podaleś “miske zupy”, to lepiej odeślij dzieciaka na czas posiłku do własnego domu.

Ps.Szkoda brudu sobie robic takimi dolegliwosciami duszy.



ghost34 - 28-04-2008 00:41

Oprócz tej dziewczynki nie lubię jeszcze typów, ukrywających się pod nowym nickiem, żeby pleść trzy po trzy.
Jedne dzieciaki rodza sie liderami, a innne nie .Jesli obcy jest liderem, to najlepiej utopic go w misce zupy.

Ps. Jak nasz dzieciak bije w “morde “ to jest cacy, jak inny to juz be. Ojciec co ty bredzisz??Gdzie jest napisane że jest się w "obowiązku wszystkich kochać i lubić"????Toż to jaiś szantaż uczuciowy i komunizm...
Orwella żeś się naczytał ale źle zinterpretowałeś..czy zatrzymałeś się na biblii???
Jak ma cię dusza boleć, że podaleś “miske zupy”, to lepiej odeślij dzieciaka na czas posiłku do własnego domu.

Ps.Szkoda brudu sobie robic takimi dolegliwosciami duszy. Tu nie chodzi o miske zupy tylko o podejscie tej dziewczynki do jej córki ..cos się czepił ??Wogóle nie jarzysz o co Anisia3 chodzi??



Mr. Zorro - 28-04-2008 00:44

Oprócz tej dziewczynki nie lubię jeszcze typów, ukrywających się pod nowym nickiem, żeby pleść trzy po trzy.
Jedne dzieciaki rodza sie liderami, a innne nie .Jesli obcy jest liderem, to najlepiej utopic go w misce zupy.

Ps. Jak nasz dzieciak bije w “morde “ to jest cacy, jak inny to juz be. Ojciec co ty bredzisz??Gdzie jest napisane że jest się w "obowiązku wszystkich kochać i lubić"????Toż to jaiś szantaż uczuciowy i komunizm...
Orwella żeś się naczytał ale źle zinterpretowałeś..czy zatrzymałeś się na biblii???
Jak ma cię dusza boleć, że podaleś “miske zupy”, to lepiej odeślij dzieciaka na czas posiłku do własnego domu.

Ps.Szkoda brudu sobie robic takimi dolegliwosciami duszy. Tu nie chodzi o miske zupy tylko o podejscie tej dziewczynki do jej córki ..cos się czepił ??Wogóle nie jarzysz o co Anisia3 chodzi??

.......bedzie “popychadlem“, a rodzica boli i na obcego zwala.



ghost34 - 28-04-2008 00:49
Ależ w jaim sensie będzie popychadłem???Akurat tamta dziewczynka może jest rozwydrzona i od swych rodziców nigdy w tyłek nie dostaloa i zachowuje sie jak kotka gdzie nie pójdzie tam paskudzi a ansisi dziecie jest ułożone więc jest grzeczne nie przyszło ci np do fgłowy ale przecież ty na odległość wiesz wszystko najlpeiej i kopac ludzi też juz umiesz nawet dzieci zero tematu i rozmowy masz klapki na oczach i jestes zbyt jednostronny na jakąkolwiek dyskusje ...ja tez nie wiem ale nie wyciągam zaraz wniosków ..i nie pisze "popychadło" o dziecku jakikolwiek rozwydrzenie mozna jeszcze wychowaniem uleczyć i nie jest to wina innego rodzica że nie lubi rozwydrzonego dziecka sąsiadów no w cholere gówno w kupkach kwiaty w maju



Mr. Zorro - 28-04-2008 00:58

Ależ w jaim sensie będzie popychadłem???Akurat tamta dziewczynka może jest rozwydrzona i od swych rodziców nigdy w tyłek nie dostaloa i zachowuje sie jak kotka gdzie nie pójdzie tam paskudzi a ansisi dziecie jest ułożone więc jest grzeczne nie przyszło ci np do fgłowy ale przecież ty na odległość wiesz wszystko najlpeiej i kopac ludzi też juz umiesz nawet dzieci zero tematu i rozmowy masz klapki na oczach i jestes zbyt jednostronny na jakąkolwiek dyskusje ...ja tez nie wiem ale nie wyciągam zaraz wniosków ..i nie pisze "popychadło" o dziecku jakikolwiek rozwydrzenie mozna jeszcze wychowaniem uleczyć i nie jest to wina innego rodzica że nie lubi rozwydrzonego dziecka sąsiadów no w cholere gówno w kupkach kwiaty w maju Dzieciak domaga sie tego czego nie ma, moze te dobrze wychowane czegos sie nauczy przy tym “bandyckim” i przestanie byc pionkiem.Szkoda tylko , ze “wydanie dodatkowej kromni chleba w oczy kole“.

Ps. To nie jest wiek “osli “ i nie ma tu mowy o samochodach , pieniadzach , narkotykach itp. To jest normalny “brud”.


Tak się zastanawiam, czy to ze mną jest coś nie tak, czy może jednak z koleżanką mojej Małej. Nie lubię jej, koleżanki oczywiście, i już. Wkurza mnie u tego dziecka właściiwe wszystko. I nie wiem jak sobie z tym poradzić, bo to w końcu koleżanka z klasy i tej samej ulicy.
Dziewczynki są jeszcze małe, chodzą do zerówki. Kolegują się. Koleżanka nas odwiedza prawie codziennie, a ja najchetniej nie oglądalabym jej w ogole.
Ja wiem, ze to małe dziecko, ale drażni mnie to, że przychodzi zawsze w czasie obiadu. Kilka razy poczęstowalam ja obiadem, to teraz za kazdym razem wisi nam nad stołem i patryz wygłodnialym wzrokiem. Ale przecież nie mogę prowadzic stołówki dla dzieci z osiedla.
Jak się bawią, to tamta co chwila ma jakiś nowy pomysł i zmienia zdanie bez przerwy. Nawet koledzy Sary jakoś spokojniejsi są niż ta dziewczynka.
Dzisiaj była kolejna akcja, kiedy to Sara poszła z kolega i jego rodzicami na boisko a tamta tak jęczała i męczyła moja córkę, żeby poszla z nią na inny plac zabaw, że mama tego kolegi przyprowadziła moje dziecko do domu, bo przeciez nie mogła pozwolić iść gdzie indziej, skoro wzięli odpowiedzialność za dziecko.
Co o tym myślicie?




ghost34 - 28-04-2008 01:04
gratuluje samooceny i niezwykłej wiedzy rozpoznawania symptomów bez znania faktów...i bredzenia bez podstaw jak juz ktos jest tępy to się nie poradzi "Z głupcem nie dyskutuj. Najpierw sprowadzi Cię do swojego poziomu, a potem pokona doświadczeniem." Howgh żegnam



Mr. Zorro - 28-04-2008 01:08

gratuluje samooceny i niezwykłej wiedzy rozpoznawania symptomów bez znania faktów...i bredzenia bez podstaw jak juz ktos jest tępy to się nie poradzi "Z głupcem nie dyskutuj. Najpierw sprowadzi Cię do swojego poziomu, a potem pokona doświadczeniem." Howgh żegnam
Typowa odpowiedz “katola” od buga do odry.



d5620s - 28-04-2008 01:14
Anisiu-a wiesz cos więcej o rodzinie tej dziewczynki? może jest taka zaborcza i namolna bo w domu brakuje jej akceptacji i miłości? albo coś innego nie trybi.....wiem, ze to brzmi jak banał ale sama jako dziecko "uciekałam" do koleżanki z ciasnego mieszkania pełnego młodszych braci i kochającej acz zajętej mamy, oferującej mi sporo obowiązków w promocji.... też sie wybałuszałam u koleżanki chociaż w domu czekało na mnie żarcie-ale tam był taki spokój, taka fajna atmosfera-a umnie wszystko w biegu, piszczące dzieciaki i stała perspektywa zmywania, bawienia braci, wynoszenia smieci... obrywałam opr od mamy za to marudzenie u Marty ale to bylo silniejsze ode mnie.... nie masz obowiązku lubienia wszystkich dzieci-ale ustal jej sytuację. Może mała ma fajną rodzinę a po prostu jest tupeciarą? wtedy z czystym sumieniem zaproponuj, ze może przyjść za godzinę itd i spław w porze obiadowej. Ustal pewne zasady-że np. dziewczynki spotykaja sie u ciebie dwa razy w tygodniu bo potrzebujesz odpoczynku po ciezkiej pracy... Ważne abyś porozmawiała przyjaźnie i po partnersku z obiema dziewczynkami, bez protekcjonizmu...Najlepiej powiedz, ze czujesz sie zmęczona itd i niech dzieci zproponuja rozwiązanie tej sytuacji. Popracuj tez nad córką i jej asertywnością-żeby nie dała sobą rządzic. I nie martw sie pierdołami:) to tylko dzieci-za 10 lat nie będziesz miała żadnego wpływu na znajomych córki:)



ghost34 - 28-04-2008 07:31

gratuluje samooceny i niezwykłej wiedzy rozpoznawania symptomów bez znania faktów...i bredzenia bez podstaw jak juz ktos jest tępy to się nie poradzi "Z głupcem nie dyskutuj. Najpierw sprowadzi Cię do swojego poziomu, a potem pokona doświadczeniem." Howgh żegnam
Typowa odpowiedz “katola” od buga do odry. heheh i zaś wtopa ...powodzenia



joan - 28-04-2008 10:14
Ja tam lubie dokarmiac kolegów i kolezanki moich dzieci...
i lubię jak do nas przychodza... :lol:

chociaż też sa tacy których zachowań nie akceptuję...wtedy stawiam sprawę jasno : takie oto sa reguły w moim domu i jeżeli nie będziecie ich przestrzegac to nie będzie znajomości sorry :roll:

ostratnio syn naszych sąsiadów (adwokatów) (lat 9 ) przyszedł zapłakany bo po drodze przewrócił się potykając o kostkę brukową zostawioną na chodniku przez brukarzy innego sąsiada - i wrzeszcząc zakomunikował nam że On to im wygarnie, zbluzga da w pysk pozwie do sądu i załatwi :o :o :o :x
Opatrzyłam zadrapanie ALE wkurzyłam się bardzo... no i sobie pogadalismy...powiedziałam że jesli jeszcze raz usłyszę takie rzeczy to zabronię się moim dzieciom z nim bawić...no i oczywiście odbyłam pogadankę o dobrym wychowaniu...zamilkł, wysłuchał, przeprosił
wiem że rodzina tak funkcjonuje więc co się dziwic że dziecko nie wie że tak nie można...liczyłam się z tym że rodzicom się to może nie sposobać (może nawet mnie pozwą do sądu 8) ) no ale trudno...mój dom - moje dzieci - moje reguły...
nadal mu nie ufam... i szybko reaguję na jego głupie pomysły...faktycznie wolałabym żeby nas nie odwiedzał...bo przy tym jeszcze ma długi język i opowiada o sprawach jego rodziców...aferach i szczegółach rozpraw... :o taki mały dorosły... :cry: trochę się go nawet obawiam - bo potrafi przekręcać fakty gada głupoty...
na razie się mnie słucha... :wink: a ja (tez na razie) staram się nie skreślac go całego i podsycać w sobie niechęci do niego - tylko do jego konkretnych zachowań...przyznaje - łatwo nie jest... :oops:
ale tak naprawdę to mi go szkoda - nie jego wina że taki jest...jednak wiem że jeśłi tak będzie wychowywany to niezły gagatek z niego wyrośnie...



Nefer - 28-04-2008 11:21
To nie chodzi o jedzenie, dokarmianie.
Chodzi o szantaż i znoszenie we własnym domu dziecka, którego się po prsotu nie lubi. Jedne dzieci się lubi inne nie. I mamy prawo jako gospodarze i rodzice akceptować jednych kolegów bardziej innych mniej. Proste. Jeśli rodzice tego dziecka "podsyłają" je jak tylko znudzi im się zajmowanie własnych dzieckiem to może pora porozmawiać z nimi ?

Za chwilę mała zrobi się większa i grono znajomych się powiększy. Im dalej tym lepsze kawałki - zapewniam . Moi chłopcy miewają różnych kolegów. Zawsze rozmawiam z nimi o tym jak ja ich postrzegam. A to ich sprawa czy nadal będą sie z nimi przyjaźnić czy nie. Raz w życiu zdarzył mi się przypadek kolegi, kórego tata był policjantem i wydawało mu sie, że jest Rambo. Robił różne cyrki i popisywał się przed kolegami syna pod szkołą. I pogadałam z nim , bo jego syn nabrał podobnych nawyków. A mnie to nie odpowiadałao i już. Z moim synem również. Nie zabraniałam synowi się z nim spotykać - jest a tyle duży, że sam potrafi już co nieco ocenić. Po kilku tygodniach przyznał mi rację.

Ale dopóki dziecko jest małe nie zauważy ewidentnej manipulacji. Od tego są rodzice. A w przypadku Anisi mam wrażenie, że to ewidentny szantaż emocjonalny. A poddawanie sie mu "bo to dziecko" jest dla mnie beznadziejne.

OPatrywałam niejedną ranę kolegów, karmiłam całe tabuny, wielu nocowało. Ale dalej to moja decyzja. A jak mnie ktoś zmusza do kochania nie swojego dziecka to naraża sie ( i swoje dziecko) na nieprzyjemnosci.



joan - 28-04-2008 13:31

To nie chodzi o jedzenie, dokarmianie.
Chodzi o szantaż i znoszenie we własnym domu dziecka, którego się po prsotu nie lubi. Jedne dzieci się lubi inne nie. I mamy prawo jako gospodarze i rodzice akceptować jednych kolegów bardziej innych mniej. Proste. Jeśli rodzice tego dziecka "podsyłają" je jak tylko znudzi im się zajmowanie własnych dzieckiem to może pora porozmawiać z nimi ?

(...)Ale dopóki dziecko jest małe nie zauważy ewidentnej manipulacji. Od tego są rodzice. A w przypadku Anisi mam wrażenie, że to ewidentny szantaż emocjonalny. A poddawanie sie mu "bo to dziecko" jest dla mnie beznadziejne.

OPatrywałam niejedną ranę kolegów, karmiłam całe tabuny, wielu nocowało. Ale dalej to moja decyzja. A jak mnie ktoś zmusza do kochania nie swojego dziecka to naraża sie ( i swoje dziecko) na nieprzyjemnosci.
no to ja mam trochę inaczej...
nikt nie karze mi kochac inne dzieci...
ja kocham tylko moje - ale zainteresowanie, czułość, empatię mogę wykazac także dla innych - i to w sposób szczególny - właśnie dlatego że to dziecko - tak naprawde nie stanowiące o sobie i w trakcie kształtowania osobowości...

a może ja będe jedyną osobą dorosłą na ich drodze która okaże im zainteresowanie jego zachowaniem i pokaże że można inaczej? nie wrzeszcząc czy machając ręką - bo nie mam czasu i własciwie co mnie to obchodzi - to nie mój dzieciak - niech się martwią jego rodzice a na razie to precz mi z oczu bo psuje mi samopoczucie - bo problemów to ja mam we własnym życiu...
ale jeśli chodzi o dzieci to jednak mam to gdzieś ukłucie które mi podpowiada że warto - nawet dla knąbrnego namolnego dziwacznego...trzeba mu tylko jasno powiedziec co i jak...
rodzice nie wyznaczają dzieciom granic dobrego zachowania, nie dbają o nie emocjonalnie...u obcej ciotki dziecko może zauważy że gdzies jest inne życie..że warto myśleć o sobie w inny sposób? że jest akceptowane takie jakie jest ale konkretne zachowania musi zmienić żeby się dostosowac do sytuacji i mieć z tego jakąs nagrodę (w postaci znajomości z moimi dziećmi, życzliwą choć wymagającą ciotkę :wink: i jej pyszne obiadki w czystej atmosferze... :wink:
nie wiem przeciez jak wygląda zycie w rodzinie tego dziecka...to że jest pyskate i aroganckie to nie znaczy że nie ma dziecięcych potzreb miłości, czułości akceptacji zainteresowania...że nie może się zmienić...musi jednak wiedziec jak to zrobić - jesli zalezy mu na dalszym kontakcie z nami i naszymi dziecmi...

ALE gdybym jednak - z jakiś poważnych obaw o moje dzieci nie chciała widziec na oczy jakiegos kolegi to powiedziałabym mu to wprost...
jeśli nie miałabym dla niego akurat porcji obiadu - powiedziałabym żeby poczekał w pokoju az my skończymy...
raz faktycznie zabroniłam spotykania się synowi z jego kolegą szkolnym w czasie wolnym...były telefony rodziców i się na nas obrazili że fochy takie robimy...
jadł z nami obiad i mąż podając mu talerz zagapił się i spadł mu świderek na obrus...a on - teraz to zlizuj :o :o :o ...w końcu nie wiemy do kogo to powiedział - czy sobie pod nosem a do uszu jednak doszło czy do syna - bo potem się tłumaczył - ale jednak tak powiedział... miał absolutny zakaz wstępu do mojego domu...i syn bez słowa to zaakceptował bo sam był zszokowany...
-to była jego druga szansa na poprawę - skoro nie zadziałało - adios :x



Paulka - 28-04-2008 14:14

jadł z nami obiad i mąż podając mu talerz zagapił się i spadł mu świderek na obrus...a on - teraz to zlizuj :o :o :o ...w końcu nie wiemy do kogo to powiedział - czy sobie pod nosem a do uszu jednak doszło czy do syna - bo potem się tłumaczył - ale jednak tak powiedział... miał absolutny zakaz wstępu do mojego domu...i syn bez słowa to zaakceptował bo sam był zszokowany...
-to była jego druga szansa na poprawę - skoro nie zadziałało - adios :x
Widocznie dzieciak ma "serwowane" takie hasła w domu. jak w reklamie "sam sie tego nie nauczył!" Smutne :-?

Fakt. My nie jesteśmy odpowiedzialni za cudze dzieci, nie musimy ich wychowywac. ALE Jesli dzieciak woli przesiadywac u nas, to pewnie w jego własnym domu cos jest nie tak? Może wówczas warto troche wniknąc w temat, zanalizowac przyczyny a nie tylko skutki :wink:

Ale wiem, wiem... nikt do tego nie zmusza. Nic nie musimy...
Po prostu możemy.



Mr. Zorro - 28-04-2008 17:20
....i już wiadomo, dlaczego jest to najbardziej ksenofobiczny i antysemicki kraj na świecie.

ps. z pojedynczymi wyłamujacymi sie przypadkami.



Nefer - 28-04-2008 17:22

....i już wiadomo, dlaczego jest to najbardziej ksenofobiczny i antysemicki kraj na świecie.

ps. z pojedynczymi wyłamujacymi sie przypadkami.

ANTYSEMICKI ?

Zorro, nie pal już więcej tego świństwa, bo Ci szkodzi :):)



Mr. Zorro - 28-04-2008 17:26

....i już wiadomo, dlaczego jest to najbardziej ksenofobiczny i antysemicki kraj na świecie.

ps. z pojedynczymi wyłamujacymi sie przypadkami.

ANTYSEMICKI ?

Zorro, nie pal już więcej tego świństwa, bo Ci szkodzi :):) a co, moze nie jest światowym liderem w tym niecnym postepowaniu?



Nefer - 28-04-2008 17:59


Widocznie dzieciak ma "serwowane" takie hasła w domu. jak w reklamie "sam sie tego nie nauczył!" Smutne :-?

Fakt. My nie jesteśmy odpowiedzialni za cudze dzieci, nie musimy ich wychowywac. ALE Jesli dzieciak woli przesiadywac u nas, to pewnie w jego własnym domu cos jest nie tak? Może wówczas warto troche wniknąc w temat, zanalizowac przyczyny a nie tylko skutki :wink:

Ale wiem, wiem... nikt do tego nie zmusza. Nic nie musimy...
Po prostu możemy.
Robienie pogotowia opiekuńczego z domu to możei fajny pomysł, ale mało ekonomiczny :):)

Oczywiście, jeśli przyjaciel moich dzieci ma kłopoty - zawsze wie gdzie przyjść.
Kiedyś u mnie kolega dzieci mieszkał kilka tygodni - taka była potrzeba. Uzgodniona zresztą z jego rodzicami. I było badzo miło. Ale to zupełnie inna bajka niż ta o której pisze Anisia.
Nie zawzsze mamy prawo włazić z butami do czyjegoś domu. I wychowywać dzieci innych ludzi - oni nie muszą sobie tego życzyć. A nam nikt nie dał monopolu na ocenianie co jest dobrym wychowaniem a co nim nie jest.



Nefer - 28-04-2008 18:00

a co, moze nie jest światowym liderem w tym niecnym postepowaniu? Czytając co piszesz - tak.



Mr. Zorro - 28-04-2008 18:18

a co, moze nie jest światowym liderem w tym niecnym postepowaniu? Czytając co piszesz - tak. to sa cytaty uzytkownikow forum :
"Nie lubię jej, koleżanki oczywiście, i już. Wkurza mnie u tego dziecka właściiwe wszystko."

Ja je tylko cytuje, a dzieciak chodzi do zerowki. Pomijam fakt, jak mieszkancy od buga do odry sa nasiaknieci miloscia do tych, ktorzy zostali zakonczeni znakiem zapytania(?)*

* (anty) ANTYSEMICKI ?



Mr. Zorro - 28-04-2008 18:22
....czyli semicki.



Anisia3 - 28-04-2008 19:09
Zastanawiałam się nie raz nad sytuacją tego dziecka w domu. Niestety, nic na ten temat nie wiem. Dzisiaj nawet w drodze ze szkoły podpytywalam dziadka jednego z ich wspólnych kolegów i dowiedzialam się, że dzieci (nielubiana przeze mnie dziewczynka i jej brat) są puszczone samopas. Nic więcej na temat rodziny nie wiem.
No nic na to nie poradzę, że nie lubię jej. Nawet kiedy przychodzą rozbrykani chłopcy i harmider w domu jest sto razy wiekszy, tak na mnie nie działają jak ta dziewczynka.
I nie chodzi tu o miskę zupy.



Zochna - 28-04-2008 19:22
a tu jest cytat z ciebie zorro.
rozumiem ze to wzorcowa wypowiedz any-ksenofoba.


ps.a-ha, france to brudasy z zadartymi nosami. generalnie strasznie bredzisz.



Nefer - 28-04-2008 19:24
Dobra, nakarmiliśmy trolla :):)



kaśka maciej - 28-04-2008 21:11

Zastanawiałam się nie raz nad sytuacją tego dziecka w domu. Niestety, nic na ten temat nie wiem. Dzisiaj nawet w drodze ze szkoły podpytywalam dziadka jednego z ich wspólnych kolegów i dowiedzialam się, że dzieci (nielubiana przeze mnie dziewczynka i jej brat) są puszczone samopas. Nic więcej na temat rodziny nie wiem.
No nic na to nie poradzę, że nie lubię jej. Nawet kiedy przychodzą rozbrykani chłopcy i harmider w domu jest sto razy wiekszy, tak na mnie nie działają jak ta dziewczynka.
I nie chodzi tu o miskę zupy.
Anisia, nie musisz jej lubić, to co z tego, że to dziecko??
Są dzieci i dorośli, których po prostu NIE DA się LUBIĆ i już.
ja na przykład ma w rodzinie takie dziecko, którego serdecznie nie znoszę :x
a mój syn za nim przepada, no i co robić?? Kiedyś się krygowałam i starałam się nie zwracać uwagi na jego beznadziejne zachowanie, a teraz walę prosto z mostu: nie rób tak mojemu ... (tu imię mojego syna) i mam w nosie co pomyślą rodzice tego dziecka, którzy oczywiście nie widzą nic złego w tym, że rzuca piłką do nogi celując prosto w twarz mojego dziecka :-?
Generalnie dziecko niewychowane do potęgi entej :-? : szepty w towarzystwie (mamusia bierze w nich udział, wiec chyba nie uważa tego za coś niestosownego). Dalej, chłopiec ten zadaje mojemu pytania z matmy, o której mój pojęcia bladego nie ma, bo jest dwa lata młodszy i cieszy się, że nie wie :x
I niestety nie da się całkowicie zlikwidować kontaktów, choć mocno je ograniczyliśmy :roll: To bardzoooooooooo bliska rodzina :-?
Mam nadzieję, że mój syn kiedyś dorośnie do tego, że tamtem to zwyczajny dupek żołędny :P
Także, Anisia widzisz, nie jesteś sama :wink:



Stokrotka - 28-04-2008 22:13
Kochani, nie rozwalajcie ciekawego wątku dyskusją z trollem, ja wiem, że i jesteście bardzo zadowoleni z tego jak błyszczycie dowcipem ;-) ale popatrzcie - ile merytorycznych wypowiedzi tutaj, a ile mydła...

Anisiu, ja nie wiem, czy tego się da uniknąć i czy jest w ogóle jakikolwiek sposób na uniknięcie opisanej przez Ciebie sytuacji, który nie niesie za sobą skutków ubocznych, w postaci chociażby sprawienia przykrosci dziecku, które - co parę osób pisało - moze wcale nie tej zupy w Twoim domu szuka. Wiesz co, mnie siewydaje, że my-rodzice, przeceniamy wpływ niektórych (zaznaczam - niektórych) przesłań, sygnałów, komunikatów na nasze dziecko, i że jak już też ktos pisał - dziecko wychowane we właściwej hierarchii wartości dostrzeże, że ktoś tam jest przysłowiowym dupkiem żołędnym ;-)

Czy w dzieciństwie nie miałąś sytuacji, że znalazłaś siepod czyimś wpływem? Albo przeciwnie - że kogoś zdominowałaś? Ejże...;-) Ja też się przyglądam koleżankom i kolegom moich dzieci i widzę coraz jaśniej, że nie jestem w stanie kontrolować calego przekazu, jaki do nich trafia. A jest różnie, i sytuacje takie jak podana przez Ciebie też sie trafiają.

Korzystaj z tego, że dziecko jeszcze nieduże i pomóż jej zbudować taki filtr, który będzie w przyszłości moderował komunikaty od reszty społeczeństwa. Bo przecież nie chodzi o miskę zupy.

U mojej córy w klasie dzieci oglądają "Włatcuf muh" (nie wiem, czy wystarczająco rozwaliłam ortografię ;-) ) i dzieci, które co dzień przewalają w sklepiku paręnascie złotych. To jest pierwsza podstawówki. I wiem, że już policzone są dni, kiedy mogę jeszcze dziecku wytłumaczyć, że nie musi robić tego, co inni i kiedy mnie jeszcze posłucha...

PS. A cudzych dzieci na rękach nosić nie będę, bo mam wystarczająco swoich ;-) ale jedno wiem - prawie za każdym nieznośnym dzieciakiem, nie mówietu oczywiście o tych z problemami neurologicznymi, stoi rodzic, któremu wisi kalafiorem. Smutne, ale prawdziwe.



EZS - 28-04-2008 22:24
przypomina mi się pewna historia. Jak byałm mała przyjeżdzałam bardzo często do cioci, takiej ciotecznej babci, nawiasem mówiąc właścicelki mojej aktualnej działki :D Ciocia miała silną osobowość i charakterek, że hej. Wszyscy okoliczni złodzieje bali się jej panicznie a uczciwi ludzie- szanowali 8) Przez wiele lat nie wychodziła poza dom a i tak wiedziała wszystko o wszystkich...
Kiedys sprowadziła się w okolicę nowa rodzina, traf chciał, że była tam córka w moim wieku, z którą się zakumplowałam. Jak się ciocia zorientowała, poprosiła dziewczynkę, żeby wszedł jej tatuś, jak będzie miał chwilkę. Przyszedł. A ciocia prosto z mostu "czy jest pan uczciwym człowiekiem i jak pan zarabia na życie. Bo MOJA siostrzenica chce się przyjaźnić z pana córką" Wiecie co, facet oniemiał i wyspowiadał się ze wszystkiego :lol: To była osobowość!
Ale ogólnie zasada jest dobra - kim są rodzice. Można uniknąć sporo nieprzyjemności. I nie piszę oczywiście o forsie czy czymś podobnym. Po prostu - czy jest pan uczciwym człowiekiem :lol:
A z tego jasno wynika, że podzielam zdanie mojej cioci i z doświadczenia życiowego wiem, jak zły wpływ może mieć niewłaściwa koleżanka. Uczmy selekcji, póki jeszcze się da.
Co do wychowywania innych dzieci - sorry, moje nikłe talenty pedagogiczne ledwie wystarczają na moje dziecko. Nie mam powołania ani umiejętności ani wreszcie ochoty.



kaśka maciej - 28-04-2008 22:36

"czy jest pan uczciwym człowiekiem i jak pan zarabia na życie. Bo MOJA siostrzenica chce się przyjaźnić z pana córką" Wiecie co, facet oniemiał i wyspowiadał się ze wszystkiego :lol: genialne :lol: :lol: :lol:

Nie mam powołania ani umiejętności ani wreszcie ochoty. Amen :D



I.W. - 29-04-2008 08:00

ansisi dziecie jest ułożone więc jest grzeczne Jak tak sobie patrze na moją komunikację z niektórymi ludźmi (całkiem niemała grupa z budowlańcami na czele) to zaczynam żałować że jestem "dobrze" wychowany. Automatycznie mówię dzień dobry dziękuję, miłego dnia itp głupoty a dla niektórych to niemalże jak język obcy. Coraz bardziej dociera do mnie że dla pewnych osób jest to oznaka braku asertywności, i tego że jest sie jeleniem który nie będzie się darł, kłócił itp i którego można stuknąć. Chamstwo jest u nas tak wszechobecne że szok i zauważyłem że przyjmując taka pozycję w rozmowie z coniektórymi osobnikami dopiero wtedy jestem "partnerem" do rozmowy. Fajnie jakby był sposób nauczenia małego dziecka odróżniania takich osób i odpowiedniego reagowania a nie grzeczność za wszelką cenę.
Ta kolezanka może mieć przecież podobnych rodziców a jeśli jest do tego rozpieszczone to zabawa na całego. Żeby nie okazało się że to coś w stylu toksycznego człowieczka który musi nad kimś dominować bo to dobre dla córki z pewnością nie będzie. A do tych którzy piszą o urodzonych liderach- gratuluję wiedzy na temat co to jest lider w dorosłym życiu, bo zdecydowanie nie jest to duża wersja buraka narzucającego swoje zdanie, choć dla pewnych firm czy instytucji tacy właśnie sa potrzebni więc wmawia się innym że oni są "liderami".



Paty - 29-04-2008 09:31

Ależ w jaim sensie będzie popychadłem???Akurat tamta dziewczynka może jest rozwydrzona i od swych rodziców nigdy w tyłek nie dostaloa i zachowuje sie jak kotka gdzie nie pójdzie tam paskudzi a ansisi dziecie jest ułożone więc jest grzeczne nie przyszło ci np do fgłowy ale przecież ty na odległość wiesz wszystko najlpeiej i kopac ludzi też juz umiesz nawet dzieci zero tematu i rozmowy masz klapki na oczach i jestes zbyt jednostronny na jakąkolwiek dyskusje ...ja tez nie wiem ale nie wyciągam zaraz wniosków ..i nie pisze "popychadło" o dziecku jakikolwiek rozwydrzenie mozna jeszcze wychowaniem uleczyć i nie jest to wina innego rodzica że nie lubi rozwydrzonego dziecka sąsiadów no w cholere gówno w kupkach kwiaty w maju Dzieciak domaga sie tego czego nie ma, moze te dobrze wychowane czegos sie nauczy przy tym “bandyckim” i przestanie byc pionkiem.Szkoda tylko , ze “wydanie dodatkowej kromni chleba w oczy kole“.

Ps. To nie jest wiek “osli “ i nie ma tu mowy o samochodach , pieniadzach , narkotykach itp. To jest normalny “brud”.


Tak się zastanawiam, czy to ze mną jest coś nie tak, czy może jednak z koleżanką mojej Małej. Nie lubię jej, koleżanki oczywiście, i już. Wkurza mnie u tego dziecka właściiwe wszystko. I nie wiem jak sobie z tym poradzić, bo to w końcu koleżanka z klasy i tej samej ulicy.
Dziewczynki są jeszcze małe, chodzą do zerówki. Kolegują się. Koleżanka nas odwiedza prawie codziennie, a ja najchetniej nie oglądalab

ym jej w ogole.
Ja wiem, ze to małe dziecko, ale drażni mnie to, że przychodzi zawsze w czasie obiadu. Kilka razy poczęstowalam ja obiadem, to teraz za kazdym razem wisi nam nad stołem i patryz wygłodnialym wzrokiem. Ale przecież nie mogę prowadzic stołówki dla dzieci z osiedla.
Jak się bawią, to tamta co chwila ma jakiś nowy pomysł i zmienia zdanie bez przerwy. Nawet koledzy Sary jakoś spokojniejsi są niż ta dziewczynka.
Dzisiaj była kolejna akcja, kiedy to Sara poszła z kolega i jego rodzicami na boisko a tamta tak jęczała i męczyła moja córkę, żeby poszla z nią na inny plac zabaw, że mama tego kolegi przyprowadziła moje dziecko do domu, bo przeciez nie mogła pozwolić iść gdzie indziej, skoro wzięli odpowiedzialność za dziecko.
Co o tym myślicie?

dziecko powinno sie tego domagać ale we własnym domu a nie u obcych........



selimm - 29-04-2008 09:49
Zorro ..wiesz co ...?



joan - 29-04-2008 11:37


dziecko powinno sie tego domagać ale we własnym domu a nie u obcych........
z pewnością się domaga... nie dostaje - dlatego szuka gdzie indziej...

może nie doświadczyliscie tego w dzieciństwie...z pewnościa do wspaniale - ale naprawdę dziecko nie wie jak komunikować otoczeniu o swoich potrzebach - a dorośli nie potrafią odczytywać tych często niejasnych sygnałów...
dziecko nie potrafi wprost powiedzić czego mu brakuje...nie zawsze jest to proste zamknięcie w sobie, płacz, ale przeciez z pewnością to wiecie...okazuje to w pokrętny sposób...czasem rozpaczliwy - zraża innych swoim zachowaniem bo nie potrafi inaczej...stara się zwrócic uwage na swą odrębność - często z odwrotnym niz zamierzony skutkiem...
z moich własnych obserwacji wynika że własnie dlatego że jesteśmy dla takich dzieciaków obcy - możemy mieć większy wpływ na nie niż ich własni rodzice...dzieciaki idealizują sobie nas dorosłych - jeśli poczucją w nas ciepło i zainteresowanie moga sie otworzyć i usłyszymy od nich więcej niż tylko to co widać na pierwszu rzut oka...może zmienimy o nich wtedy zdanie...

to naturalnie nie wyklucza postawienia wymagań dotyczących zachowania i wyznaczenia granic - co im mozna a czego nie w naszym domu...jesli im zalezy - będa sie starały dostosować...jeśli się obrażą - trudno

nam rodzicom- zabieganym i zmęczonym codziennością nie starcza czasu i uwagi dla wlasnych dzieci...z naszymi mamy problemy z którymi nie potrafimy sobie poradzic - więc jeśli widzimy je jeszcze u obcych to się zamykamy na samym wstępie...najwygodniej jest gdy koledzy naszych pociech są poukładani, grzeczni kulturalni...izolujemy nasze dzieci od tych "nieprzewidywalnych" - może dlatego że co z oczu to z serca...?



Nefer - 29-04-2008 11:50

najwygodniej jest gdy koledzy naszych pociech są poukładani, grzeczni kulturalni...izolujemy nasze dzieci od tych "nieprzewidywalnych" - może dlatego że co z oczu to z serca...? Nie zgadzam się z tym. Najbardziej lubię tych najmniej przewidywalnych - i najbardziej rozbrykanych. To nie chodzi o "dzień dobry" czy "do widzenia". To chodzi o to , że np. widzimy jak nasze dziecko jest wykorzystywane lub szantażowane emocjonalnie przez takiego manipulanta. I - jako dorośli, którzy już umieją takie zachowania zauważyć - staramy się oszczędzić naszym dzieciom rozczarowań.
Ja jedynie zwracam moim dzieciom uwagę na pewne fakty - ale to one decydują a kim się przyjaźnią.



joan - 29-04-2008 13:18

najwygodniej jest gdy koledzy naszych pociech są poukładani, grzeczni kulturalni...izolujemy nasze dzieci od tych "nieprzewidywalnych" - może dlatego że co z oczu to z serca...? Nie zgadzam się z tym. Najbardziej lubię tych najmniej przewidywalnych - i najbardziej rozbrykanych. To nie chodzi o "dzień dobry" czy "do widzenia". To chodzi o to , że np. widzimy jak nasze dziecko jest wykorzystywane lub szantażowane emocjonalnie przez takiego manipulanta. I - jako dorośli, którzy już umieją takie zachowania zauważyć - staramy się oszczędzić naszym dzieciom rozczarowań.
Ja jedynie zwracam moim dzieciom uwagę na pewne fakty - ale to one decydują a kim się przyjaźnią. czyli piszemy o dwóch różnych sprawach
z tego co piszesz rozumiem że tych co manipulują twoim dzieckiem czy wykorzystują nie przepędzasz z domu - bo tak - tylko reagujesz - rzucasz światło na problem którego Twoje dziecko nie widzi - wyrażasz swoją dezaprobatę dla takiego zachowania - mówisz jak być powinno czy nawet czego oczekujesz i dajesz dziecku wybór...to rozumiem
ja odnosze się do przykłądu Anisi3 - dziecko nie wykracza w sposób rażący przeciwko... :wink: znaczy nie zagraża w jakiś szczególny sposób bezpieczeństwu naszego dziecka, nie kaleczy go, nie namawia do bezeceństw, nie obraża i uwłacza...więc czemu miiałabym się pozbywac takiego problematycznego dziecka z domu? bo tak wygodniej...? bo nie wpasowało się w moje wyobrażenie o grzecznym towarzyszu zabaw mojego dziecka? przestaje być miło gładko i gemutlich...?
jeśli moje dziecko lubi się bawić z tym "niepoukładanym" dlaczego mamy mu taką możliwość odbierać...może lepiej jak samo dojdzie do wniosku że nie warto...możemy mu to uświadamiać i reagować...
ale uważam że nie powinno się usuwac dzieciom kłód spod nóg w postaci nadpobudliwego kolegi, narzucającego naszej pociesze swoją wolę...może faktycznie nie jest mu dane być liderem - albo wręcz odwrotnie dzieki temu okaże się że po kilku porażkach z rówieśnikami zacznie brać sprawy w swoje ręce - bo powie dość? :roll:



EZS - 29-04-2008 14:03
1. Nie powie dość. Na to trzeba być dorosłym
2. Te niepoukładane, niewychowane dzieci często mają wręcz hipnotyzujący wpływ... wpływ osobowości. Niestety, rzadko dobry.
3. Niewychowane dzieci jeżeli mają silny charakter, wyrosną. Po drodze zniszczą wielu słabszych. Lepiej, żeby nie moje dziecko...
4. Jak byłam dzieckiem, grzecznym i słabym, pod wpływem koleżanki kradłam w sklepach. Dobrze, że się przeprowadziłam, problem koleżanki sam się rozwiązał. Mama oczywiście nic nie wiedziała......
5 charakter zależy od środowiska. Bardzo. Wiem coś o tym 8)
Będąc dorosłym nie przepadam za niektórymi dziećmi. W nich jak w soczewce widać wszystkie wady ich rodziny. Ja ich przez pół godziny nie naprawię. A dzieci manipulują nie tylko rówieśnikami, też dorosłymi... i to jak bardzo!



Nefer - 29-04-2008 14:07
Ja zostawiam wybór znajomych moim dzieciom - bo są nastolatkami.
Jak były małe ( przedszkole, początek podstawówki) nie byłam taka miła :)
Bardzo rzadko trafiało się dziecko, korego nie lubiłam. Na ogół po prostu zachowywało sie po chamsku i dlatego mnie wkurzało. Ale wtedy zwrócenie uwagi pomagało. Teraz trudno, żebym wychowywała obcego 17-latka :)



Anisia3 - 29-04-2008 14:25
Gdyby wszystko było czarno-białe... Ale nie jest. Póki dziecko jest małe, mam jakąś mozliwość ingerencji w towarzystwo. Wiem, że juz niedługo. Ale nic nie da zakaz spotykania sie z koleżanka, bo one chodza do jednej klasy i mieszkają przy tej samej ulicy. Tak czy owak kontakty jakies bedą.
Z pewnoscia w tamtej rodzinie czegoś brakuje. Nie wiem czego. Może ciepla i okazywania uczuc... A za to jest kablowka z tysiącem zbytecznych programów. To wiem na pewno. Ale cholera, nie ja jestem od wychowywania obcych dzieci. Mam dwoje wlasnych i to mi wystarczy.



d5620s - 29-04-2008 15:58
niestety Anisiu-człowiek to istota społeczna i musisz przygotować dziecko na rozmaite sytuacje. Porozmawiaj z córką na temat koleżanki, o jaj odczuciach-jak ona odbiera pewne sytuacje. Może powinnaś podać nam więcej przykładów negatywnych zachowań koleżanki ...przeczytałam Twój pierwszy post i niestety nie widzę jakichkolwiek nietypowych zachowań u tej drugiej dziewczynki...Czy oprócz tego, że bywa lekko zaborcza i łypie na obiad bywa np chamska, itd? Zmienia zdanie podczas zabawy...cóż, wydaje mi sie że twoje dziecko jest po prostu bardzo spokojne - ale izolując dziecko (chyba, że chodzi o patologię) zrobisz mu więcej szkody niz pożytku-wychowasz mimozę i tyle. Ludzie dookoła mają różne charaktery a szantaż w wykonaniu 6 latki to mega powszechne zjawisko-po prostu wiele dzieci w tym wieku traktuje pewne sprawy jak najważniejsze na swiecie... Nikt was w dziecinstwie nie błagał o wizyte na "innym" podwórku mimo że mama kazała bawic się na widoku???? przyznaję, że byłam takim prowodyrem ...bo tam była lepsza huśtawka, bo byłam zazdrosna o przyjaciółkę, która bawi się z inną dziewczynką.... to normalne. 30 lat temu rodzice nie przejmowali się takimi rzeczami-dziś rodzice pokładają w dzieciach więcej ambicji:dziecko ma być ułożone, wzorowo wypełniać obowiązki szkolne, być grzeczne dla starszych-i tak być powinno. Jednak rodzice posuwają się czasem zbyt daleko w kreowaniu świata swoich dzieci. Oby to nie było zgubne w skutkach. Jedną z pierwszych rozmów psychologicznych podczas pracy w oswiacie odbyłam z dziewczyną z dobrego domu-rodzice "Ą"'"Ę"...... Dziewczyna skumała się z trudnym towarzystwem, była trawka itd.... Rodzice zszokowani.... Mi powiedziała,że całe życie była pod kloszem, że rodzice wybrali za nią szkołę, znajomych i hobby.... To nie chodzi o to aby puszczac dziecko samopas bez kontroli , ale by uczyć je samodzielnej oceny rozmaitych sytuacji życiowych i reagować drastycznie w sytuacjach bardzo trudnych,przerastających możliwości naszego dziecka.

W systuacji Anisi porozmawiałabym z córką i Zapytała o jej odczucia w momencie opisanych sytuacji. Czy dobrze się czuła gdy jej zdanie się nie liczyło? wyjaśniłabym, że nikt nie ma prawa wymuszać na niej okreslonych zachowań. Zaproponowałabym sposoby obrony swojego zdania:
"Monika, nie chcę iść na inny palc zabaw-jak chcesz, możesz tam iść sama"
"obiecałam mamie, że nie będę chodziła sama do sklepu-a fajni ludzie zawsze dotrzymują słowa".
"nie podoba mi się, że zawsze chcesz mną rządzic podczas zabawy-jeśli chcesz byc moją koleżanką-szanuj równiez moje zdanie."
"Przykro mi ze juz nie chcesz grać w piotrusia bo zaczęłam wygrywać-to żaden wstyd przegrać z dobrą koleżanką, przynajmniej obie mamy dobrą zabawę a nie tylko ty".

Możecie przećwiczyć z córką asertywne odpowiedzi na sucho...a potem zachęc ją do wdrożenia ich w życie. Prawdopodobnie z wypiekami na twarzy opowie ci o tym, że dziś na przerwie to się Monice "nie dała":) Wykorzystaj ta sytuację dla kształtowania mocnego charakteru dziecka.

Zareaguj izolacją w momencie, gdy zauważysz bardziej niepokojące oznaki - i - ludzie-rozmawiajcie ze swoimi dziećmi! nawet 6-letnimi -one wbrew pozorom dużo rozumieją.



Stokrotka - 29-04-2008 21:05
Zgadza się, podpisuje siępod każdym słowem.

Nie dość, że rozumieją, to jeszcze mamy ten luksus, że są w wieku, w którym rodzic jeszcze jest autorytetem i jeszcze sie mu ufa prawie bezgranicznie.

Nawet bardzo dominująca koleżanka nie jest w stanie sześciolatkowi tyle wdrukować, co my rodzice. No niestety, mamy pod górkę, o wiele łątwiej jest dziecku zdefiniować ramy dobrego wychowania pt. proszę dziekuję wycieraj buty, niż wyczulić je na te wszystkie subtelności typu manipulacja, półprawda szantaż emocjonalny... ale nikt nam nie obiecywał że będzie łątwo, w końcu w wychowaniu młodego pokolenia pomaga nam cały sztab ludzi, pedagodzy, psycholodzy, duchowni, media (tiaaaaa ;-) ) nawet jeden minister chciał, gdyby to było proste, to ci wszyscy ludzie nie zawracaliby sobie całymi latami głowy.

A w ogóle wiecie co, czy czytaliście książkę Janusza Korczaka "Jak kochać dziecko"? Dostałam ją w prezencie parę lat temu i ostatnio wpadła mi w ręce po raz kolejny...jestem pełna podziwu, jak ten człowiek, wychowany w końcu w kulturze "dzieci i ryby głosu nie mają" dopominał się o szacunek dla osobowości dziecka, o słuchanie tego, co chcą nam przekazać - a przecież miał do czynienia z dziećmi naprawdę trudnymi, w trudnych i okrutnych czasach ...poczytajcie, nawet jeśli jest tam wiele anachronizmów, to wymowa jest niesamowicie aktualna.



Paty - 29-04-2008 21:20
[quote="Nefer"]
najwygodniej jest gdy koledzy naszych pociech są poukładani, grzeczni kulturalni...izolujemy nasze dzieci od tych "nieprzewidywalnych" - może dlatego że co z oczu to z serca...? Nie zgadzam się z tym. Najbardziej lubię tych najmniej przewidywalnych - i najbardziej rozbrykanych. To nie chodzi o "dzień dobry" czy "do widzenia". To chodzi o to , że np. widzimy jak nasze dziecko jest wykorzystywane lub szantażowane emocjonalnie przez takiego manipulanta. I - jako dorośli, którzy już umieją takie zachowania zauważyć - staramy się oszczędzić naszym dzieciom rozczarowań.
Ja jedynie zwracam moim dzieciom uwagę na pewne fakty - ale to one decydują a kim się przyjaźnią.

TO NIE MóJ CYTAT!!!
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orientmania.htw.pl