Gdy sąsiadom zazdrość dupe ściska...
janusz_21 - 21-04-2007 10:39
Witam ! czytam, a mam i ja swoje przejścia z miejscowymi "sąsiadami" z gatunku gumo filco karate. Niestety potwierdza się to co ktoś mądry powiedział "....IM WIĘCEJ POZNAJĘ LUDZI TYM BARDZIEJ KOCHAM ZWIERZĘTA....." . Są momenty, że odechciewa mi się jechać na tą swoją galicyjską wiochę, tylko jak wytrzymać bez tych górskich widoczków. Może coś opowiem na ten temat. Na początku zleciłem miejscowemu wykoszenie trawy 25ar, przyjeżdżamy, część nie wykoszona na pytanie dlaczego nonolog typu mnie się koło urwało z ciągnika i parę innych bzdur. Powiedzieliśmy, że zapłacimy jak zrobi całość ale chłop się znarowił ani nie skończył, ani nie chciał pieniedzy. Po czasie się zrewanżował. Studni jeszcze nie było a budowa miała ruszyć. Uzgodniłem z jego sąsiadem, że będę mógł brać wodę z jego domu, do którego klucz miał ten od koszenia. Przywiozłem baniaki a ten mimo iż miał przykazane by wodę i klucz od chałupy udostępnić oczywiście odmówił kwitując filozoficznie "...jak się chce budować a nie ma wody to trza z mineralnej budować..." taki wynalazca- chłopek roztropek. Nie obraziłem go ale aż mnie korciło coś wię cej powiedzieć niż to zrobiłem. I jak tu kochać lud chłopski? Wodę nalałem ze strumyka i budowa ruszyła, na szczęście kleili bloczki stąd wody nie potrzeba było dużo. Z właścielem nieudostępnionego kranika z wodą jestem po nie jednej wódeczce a z chamem na dystans. Sąsiad bezpośredni. Niemal prosił się by zarobić przy kopaniu pod fundamenty, a ja dureń się zgodziłem. Ustalił sam wynagrodzenie, ja na to przystałem. Pod koniec prac chłopina zaczęła marudzić, że mało i strzelił + 50% więcej. Nie zgodziliśmy się, no i się zaczęło. Na początku elegancko kłanialiśmy się on milczał (taki bardziej zamyślony egzemplarz). Potem przestaliśmy bo niby po co i komu. Jest mistrzem świata w przestawianiu płotów, za naszej tam bytności zrobił to już trzeci raz. Miał płocisko(szpetne jak nieszczęście) postawione wcześniej bez geodety. Do geodety się nie dołożył ( bo ma raty za puncisko-fiacisko) Oczywiście nie ma domu tylko dwie budy, owszem studnię, która sam zaopatrzył w bakterię koli robiąc "fachowo" kanalizację do szamba, z którego pompą wylewa zawartość do strumyka. Przez swoją studnię naraził mnie na koszty związane z budową studni głębinowej. Wcześniej chciałem mu po części zwrócić koszty jego płociska, teraz już nie. Jednego czego nie można mu odmówić to nadludzkich sił, ręce ma już do kolan - taki sobie górnik na zasłużonej emeryturze! horror. zasadził 2 m od płotu sosny, myślę, że celowo by nas nie widzieć ,za jego widokiem my wcale nie tęsnimy, ale przy okazji będzie mnie ciut zacieniał - co na to słynne pawo budowlane- g....- może. Na koniec cytat wypowiedzi jego syna ( 16lat)do swojej matki a sąsiada żony "... mamo czemuś mnie pokarała takim ojcem...' nic dodać nic ująć. Zastanawiam kiedy puszczą nam nerwy. Żal mi jego żony porządna kulturalna Pani. Mogliśmy mu zrobić mocno koło pióra ponieważ wszystko co ma tej działce od lat może dziesięciu ma bez jakichkolwiek zgłoszeń czy pozwoleń(takich mamy urzędników gminnych). Nie zrobiliśmy tego ze względu na nią Co Wy na to?
JoShi - 21-04-2007 11:07
Myślę o tych bakteriach coli i sądzę, że tego nie powinniście puścić. Tu nawet nie chodzi o tą sąsiadkę. Ona i tak nie może mieć gorzej, ale o innych ludzi, którzy mogą mieć niemiłą niespodziankę.
bratki - 21-04-2007 11:25
. Nie zrobiliśmy tego ze względu na nią Co Wy na to? Mamy nadzieję, że nadal nie zrobisz :) Jeśli kobitka jest oki, to jest też Waszą jedyną nadzieją. W małżeństwach są okresy przesileń i jeszcze kiedyś będziej to jej zawdzięczać, że Wam się chałupa nie spali. Żaden urzędnik tak nie utemperuje faceta jak własna żona.
janusz_21 - 21-04-2007 11:37
Witam! W "cały"wsi jest podobnie to nieodosobniony przypadek. To naprawdę problem ogólnokrajowy.W 2005 coli zatruło dwukrotnie ujęcia wody pitnej dla niedalekiej Suchej Beskidzkiej. Mogę pójść na całość tak jak oboje z żoną walnie przyczyniliśmy się do wyeliminowania z rynku słynnych "Salonów Komputerowych " z główną siedzibą w Katowicach z oddziałami w całej Polsce. Nie odpuściliśmy draniowi - główny szef + pracownicy odpowiadają przed sądem z dwóch paragrafów (kc, kk), a salonów od 2005 ni ma. tylko musiałbym kablować całą wieś lub prawie cały z.... kraj. A od czego są urzędnicy, chyba po to by kontrolowac całe to tałatajstwo. Jak pisałem nie wiem kiedy nerwy odmówią mi posłuszeństwa?
Ulkaszpulka - 22-04-2007 15:20
No i masz babo placek :) Wojna o miedzę - nasz geodeta wszedł sąsiadowi pół metra w ogród i mamy przechlapane :) Dodatkowo sąsiad chce zabrać drewno z karczowania NASZEJ działki, bo podobno sam te samosiejki wierzbowe sadził :lol: Za wycinkę rzecz jasna płaciliśmy my. Oj będzie wesoło :roll:
monikabak - 22-04-2007 16:28
No to ja wam napiszę, jakich ja mam "dobrych" sąsiadów :evil:. Otóż nasłali na nas inspekcje budowlaną, bo niby stawiamy budynek bez ich zgody...na który podpisali zgodę już na samym początku,sprawę wygraliśmy!! :P Teraz nie mozemy, niby ich zdaniem, przrobić garażu(który jest połączony z domem) na pokój, bo niby też musimy mieć ich zgodę....na szczęście nie!!! Musimy nanieść zmainy na projekt, a okna nie wychodzą na sąsiada stronę!!!Ale poprostu, zabi...można.
nie ma na nich siły...ale co zrobic.. :cry:
M@riusz_Radom - 22-04-2007 20:11
Mogłaś zacząć od zmniejszenia avataru !!
rrmi - 22-04-2007 20:14
Mogłaś zacząć od zmniejszenia avataru !! Chyba zazdroscisz takiego duzego :lol: :wink:
awatarka oczywiscie :D
M@riusz_Radom - 22-04-2007 20:41
Jak ona skróci to i ja skrócę ;)
mati_sowee - 25-04-2007 07:27
a co tu tak dziwnie proporcjonalnie??
Anisia3 - 27-04-2007 23:50
Opowiem wam historię z wczoraj. Nie wiem czy to zazdrość, bo i czego? Kredytu do końca życia? Ale dziwne jakieś.
Otóż jadę sobie na działkę i od zjazdu z głównej ulicy muszę przejechać przez dwie uliczki. Ale mogę wybrać drogę w prawo - mam bliżej o jakieś 200 metrów, ale za to po piaszczystej drodze, co jakiś czas wysypywanej żwirem. Tej drogi jest nie więcej niż kilkadziesiąt metrów. Druga trasa- dalej o te 200 metrów, ale za to asfaltem. Nie zawsze chce mi sie jeżdzić tą dłuższą drogą. tak też było wczoraj. Podjeżdżam do siebie, wysiadam i wyciągam dzieciaka z samochodu, a za mną goni samochodem jakiś facet. Zatrzymał się i drze mordę, że jeżdżę tędy i mu kurzę. Wszyscy tak jeździcie - pruje się. - Zamiast 5 km na godz. to 20 jeździcie. Samochodów wam nie szkoda. :lol: Kurzy się, niech pani spojrzy w lusterko jaki tuman kurzu za panią.
Powiedizalam mu tylko, zeby się nie martwił o mój samochód i nie odzywałam się więcej.
No cholera, na wszystkich uliczkach położyli asfalt, a jak u nich nie ma kto się za to zabrać, to moja wina? Droga nie jest prywatna, zamknąć jej nie może. Co go to obchodzi którędy jeżdżę?[/url]
elutek - 28-04-2007 08:43
...
JoShi - 28-04-2007 13:15
Anisia3, a gdybyś to Ty mieszkała przy tej drodze? :-? Ja nie wiem, co by zrobiła Anisia3 ale ja bym krzaczki zasadziła i częściej myła okna. Droga to droga. Każdy ma prawo nią jeździć. Nas sie tez czepiali, że dlaczego jeździmy po 'ich' drodze, którą 'oni' sobie wyremontowali jak możemy po 'swojej', którą też sobie zrobiliśmy, ale trochę dalej jest. Nawet jednej wiosny to na tej 'ich' drodze ugrzęźliśmy, bo została rozkopana, tak, żebyśmy nie mogli z niej korzystać. Na szczęście szybko przymarzło, potem obeschło i akcja sie nie powtórzyła.
Najzabawniejsze, że 'oni' do kościoła czy sklepu mają bliżej 'naszą' droga i nic im nigdy nie przeszkadzało w korzystaniu z niej odkąd tylko ja utwardziliśmy. Oczywiście 'Oni' to nie wszyscy mieszkańcy tamtej ulicy, tylko kilku krzykaczy, być może niezadowolonych, ze my mieszkamy w nowych domach a oni nie.
Kiedyś mieliśmy taką sytuację, że jechaliśmy (niezbyt szybko, bo droga powybijana, może z 30 km/h) i widzimy z daleka, ze jakaś zdesperowana mama stoi z dzieckiem w wózku obok drogi. Upały były straszne, może z tego powodu, może z innego, ale najwyraźniej dziecko nie mogło zasnąć. Obok młodej stała mamuśka (a może kochająca teściowa lub inna krewna) z rowerem.
Wyobraźcie sobie, że tak dalece były oburzone faktem iż śmiemy tamtędy jechać właśnie wtedy gdy one przy drodze usiłują dziecko uśpić, że 'mamuśka' wypchnęła rower na drogę zmuszając nas do bardzo ostrego hamowania. Szybko nie jechaliśmy, ale ten rower to w ostatniej chwili babsztyl na drogę wysunął. Taki się tuman na szutrówce od tego hamowania zrobił, ze nie da się opisać.
Krew się we mnie zagotowała, bo co to za pomysł usypiać dziecko przy drodze i mieć pretensję, że ktoś akurat chce przejechać, ale nie napyszczyłam babie. Rower cofnęła my pojechaliśmy dalej, one w szutrowym tumanie z nieszczęsnym dzieckiem zostały.
Anisia3 - 28-04-2007 21:48
Anisia3, a gdybyś to Ty mieszkała przy tej drodze? :-? Którędyś na działkę dojechać muszę. Albo krótszą z kurzem albo dłuższą z asfaltem. A jak mieszkańcom ulicy z asfaltem będzie przeszkadzać hałas silnika to co?
Raz jeżdżę tędy, raz tędy. Ale robienie awantury, że jeździ się drogą publiczną jest chyba nie na miejscu.
Stelka - 29-04-2007 19:12
My narazie na sąsiadów narzekac nie możemy,a wręcz przeciwnie.
Od jednego sąsiada mamy wodę,a od drugiego prąd.
Na przeciwko naszej działki jest pole sąsiada.Trochę "wygniecione" przez ciężarówki dowożące materiały na naszą budowę.Oczywiście przeprosiliśmy sąsiada za to,a on "nie ma żadnego problemu"
Jak dowozili nam ziemie do zasypania fundamentów(bagatela 20 ciężarówek)
to zauważyłam ,że sąsiadka która mieszka przy drodze,schowała pościel i pranie.
Jak póżniej rozmawialiśmy,mówiła że nic się nie stało :D
Tak więc narazie jest w porządku z sąsiadami.Kłaniają się,pytaja jak idzie budowa,są po prostu mili i uczynni.Zaznaczam,że jesteśmy obcy w tej wsi,nie mamy tam też żadnej rodziny.
Strona 3 z 3 • Wyszukano 344 postów • 1, 2, 3