ďťż

Sąsiedzkie kłotnie - czy chowac głowe w piasek?





jajmar - 29-06-2004 10:57
Mieszkamy jeszcze w bloku, typowy blok z lat '80 i mamy mały problem z sasiadami. A dokladniej mowiac z codziennymi kłotniami, ktore odbywają sie systematycznie dwa razy dziennie rano pomiedzy 6 a 7 i wieczorem w okolicach godziny 21 - 22. Nie musze chyba pisac ze słyszymy wszystko przez sciany pomimo zamknietych okien. Ale nie to stanowi problem, od pewnego czasu dochodza do nas nie tylko odglosy kłotni ale i coraz cześciej (chyba) bójek w tym mieszkaniu. Bardzo silene uderzenia czyms o sciany (wielka płyta -wiec wszystko sie trzęsie), trzaskanie drzwiami ganianie po mieszkaniu z odglosów Pan goni Pania, przerazliwy pisk, wrzask dziecka. Oczywiscie te wojny sa rzadziej niz kłotnie. Zastanawiemy sie z żona czy by tego gdzies nie zglosci. Kiedys juz mialem dzwonic na policje ale ....... No własnie sam nie wiem czy powinienem sie wtracać? Czy jak reszta mieszkanów udawac ze nic nie slysze? Z naszych obserwacji wynika ze to się nasila wczesniej sie tylko klocili nie dochodzilo do rekoczynów. Dodam ze nie jest to rodzina patologiczna Pani jest nauczycielka ale gdybym nagral jej sposob "rozmowy" z męzem chyba by nia dlugo nią byla. Moze ktos ma jakies doswiadczenia w takim temacie i podzieli sie nimi ze mna.





barbapis - 29-06-2004 11:20
Witam!
Doświadczeń w tym względzie co prawda nie mam, ale wydaje mi się, że jakoś trzeba zainterweniować. Tyle się słyszy o nieszczęściach ludzkich wynikających z "niewtrącania się"- dochodzi wręcz do zbrodni i okazuje się, że sąsiedzi coś słyszeli, ale nie reagowali.
Może podczas takiej awantury spróbuj do nich zatelefonować (anonimowo) z ostrzeżeniem, że właśnie jedzie policja.
Albo rzeczywiście dzwonić na policję.
Jeżeli są niewinni (nie biją się), to interwencja policji im nie zaszkodzi, a jeżeli się tłuką, to wizyta policji może zapobiec tragedii.
Niemniej sytuacja jest dla Was ciężka, niestety.



kroyena - 29-06-2004 13:18
Albo ją przyspieszyć.
Na dwoje babka wróżyła.
Jeżeli dorwiesz gościa na klatce i powiesz mu że wszystk słychać to może tłuc po cichu.

Mówisz, że jest dzieciak.
Jeżeli to ich własny to proponuję co innego napisz do TPD anonim, albo do gminy/miasta odpowiedniej komórki, że dziecko notorycznie musi słuchać wulgaryzmów matki i być świadkiem bicia niewiasty przez ojca i zeby to sprawdzili bo może dojś do tragedii.

Jak im kontrol wleci to może do nich przemówi instynkt rodzicielski.
Chociaż pewnie na krótko.



jajmar - 29-06-2004 13:53


Jeżeli to ich własny to proponuję co innego napisz do TPD anonim, albo do gminy/miasta odpowiedniej komórki, .....
Scislej to maja dwoje dzieci ale chlopka strszego nie slychac tylko mlodsza dziewczynke. A moge prosic o rozszyfrowanie skrótu TPD ?





ziaba - 29-06-2004 14:12
Towarzystwo Przyjacół Dzieci

Święte słowa.
Koniecznie trzaba powiadomić odpowiednie siły.
Żeby potem nie było, że pan mąż siekierką pobłogosławił żonę, lub żona przeżegnała męża tasakiem..
I wszyscy zdziwieni.. a czemu to tak ? A wczesniej nie łaska była , jak jeszcze można było zapobiec tragedii ?

Może tak : zlitujcie się nad tymi dziećmi, pozwólcie ocalić co jeszcze można.
Te dzieci są najbiedniejsze w tym wszystkim.
To pozostanie im na wiek wieków amen w nich samych.
Utratujcie jeszcze , coś tam siedzi w nich do uratowania.
Dorośli szlag z nimi, jeśli chcą, niech się pozarzynają, ale nie w obecności dzieci.
Jak ta mała kiedyś założy własną rodzinę ?
Jak zniesie podniesiony głos?
Jak nauczy się w ogóle żyć ?

Byłam świadkiem jak mąż omal nie ubił żony , ponieważ nie zgasiła światła na tarasie.
Walił jej głową o tralki i poręcz a ja podskakiwałam z przerażenia.
Pytanie ? Iść i zabić dziada na miejscu , czekać aż przestanie , czy wzywać policję ?
To ostatnie nie wchodziło w rachubę, on by powiedział, że żona wyjechała i nie ma obowiązku wpuszczać policji do domu .
Skończyło sie na Niebieskiej Linii.
Po godzinnej konwersacji pojęłam , iż tylko wolna wola tłuczonej może coś zmienić.
W tym przypadku, owa nieszczęśnica jest tak zastraszona, że podjęcie jakichkolwiek subtelnych rozmów na ten temat dało by skutek zupełnie odwrotny.
Ktoś jednak doniósł.
On ją teraz leje w zaciszu domowym.
Ona , gdy ją spotykam posiniaczoną opowiada mi nie pytana cuda- wianki na temat historii siniaków .
Kiedy domyśliła się, że wiem skąd się biorą, przestała mnie poznawać, a kiedy już nie ma wyjścia i Musi zamienić parę zdań..zawsze się śpieszy.
W oczach ma strach.
A ja poczucie winy.



Maxtorka - 29-06-2004 14:13
TPD to Towarzystwo Przyjaciół Dzieci .
Przychodzi mi jeszcze na myśl Rzecznik Praw Dziecka .

Pozdrawiam

Maxtorka



inwestor - 29-06-2004 15:18
Jajmar
Ciężka sprawa. Może zrób tak. Prawdopodobnie facet katuje kobitę. Jak będziesz kiedyś sam na sam z tą kobitką to może w windzie, może gdzieś na schodach itp. bardzo delikatnie bez sensacji spytaj sie czy nie trzeba jej pomóc, albo może niech to zrobi twoja połówka. Zawsze to jakoś mniejszy dystans w takich delkiatnych sprawach jak gada kobitka z kobitką. W zalezności od tego co odpowie bedzie wiadomo co dalej robić. Tak czy siak pomocy potrzebuje czy nie możesz na odchodnym powiedzieć że zawsze w razie czego może do ciebie się zwrócić w nagłej potrzebie. Jeśli juz zaczniesz sprawe to pamietaj że słowo sie rzekło i w żadnym razie nie można bedzie olać sprawy.
Pozdrawiam



kroyena - 29-06-2004 15:59
inwestor z kontesktu wynika, że to rodzinna patologia. Żona mięsem rzuca i drażni rekina, a potem sprinty z przeszkodami ćwiczy.
Chłopak milczy, a jest starszy to nie dobrze zbliża się do momentu gdy staruszkowi przypiertego. A cios może być ostry.

Pisz przez dzieci.
Policja z nastawieniem na dorosłych po nich spłynie, przecież są dorośli. A nie widzą, że dzieciaki do końca życia kaleczą.



jajmar - 29-06-2004 17:16

inwestor z kontesktu wynika, że to rodzinna patologia. Żona mięsem rzuca i drażni rekina, a potem sprinty z przeszkodami ćwiczy. Dokladnie tak jest, oni oboje są winni przynajmniej po tym co do mnie dochodzi przez sciany, kiedys nawet myslałem (tak z pol roku temu) ze ten gosc to ma cierpliwosc, baba potrafila sie drzec z pol godziny zanim odpowiedzial teraz sytuacja sie zminila, jest ostro z obu stron.
Zdaje sobie sprawe ze jakakolwiek interwencja z mojej strony to wszystko wymaga ostroznosci. Stad moje pytanie na tym forum.



- 29-06-2004 18:01

W oczach ma strach.
A ja poczucie winy.
Ona ma strach, bo być może nie ma dokąd uciec i skazana jest na ten taras z tralkami. Ale Ty, Ziabo, nie powinnaś mieć poczucia winy. Może gdyby ta kobieta miala się gdzie schować choć na 2-3 dni przed tym damskim bokserem i gdyby on nagle poczuł, że jego worek treningowy może nie wrócić, sprawy przybrałyby inny bieg. I wtedy może on miałby strach w oczach? Żyję na tym pięknym świecie już trochę lat i doszłam do wniosku, że w przysiędze małżeńskiej powinno być "i ślubuję Ci miłość, wierność, uczciwość i godność małżeńską..."

Kiedy mieszkaliśmy w bloku, przez ścianę też sąsiadowaliśmy z nerwowym małżeństwem. Szczególnie dużo i baaardzo różnymi słowami mieli oni sobie do powiedzenia w sobotnio-niedzielny czas. I zawsze, niezależnie od pory dnia i nocy na dzikie wrzaski i przekleństwa reagowałam waleniem w ścianę. Sprawiało to, że tonacja dyskusji natychmiast spadała, ale nigdy mi się nie kłaniali. Co prawda siły i środki po obu stronach były wyrównane, nigdy też do tyranizowania którejś ze stron nie dochodziło. była towięc nieco inna historia. Ale na pewno nie umiałabym odpuścić żadnej z opisanych przez Ziabę i Jajmara sytuacji. Tu naprawdę trzeba coś zrobić, póki jeszcze jest dla kogo...
Luśka



kroyena - 01-07-2004 08:38
Gościu
Gdyby ona miała strach, to by buźkę w kubeł trzymała, w końcu nauczycielka więc myśląca niby jest. Ale oni już myślą inaczej, w nałóg popadli. Z tego co jajmar pisze to ona już żyć bez takich pieszczot nie może :oops: , a on coraz szybciej kończy grę wstępną i szczytuje :evil: .
Źródełko pewnie było, gdzie indziej.
Ona nauczycielka (pensum wegetable - znaczy można wegetować nie żyć), a mażenia i wymagania wielkie. Jemu mogła się noga powinąć (takie czasy). Ona zamiast kija i marchewki stosowała tylko kij. Facet się starał, ale w końcu pękł. Itd... (To tylko hipoteza, ale mogło być zupełnie inaczej)

Jak będziesz z nimi rozmawiał to sobie tylko wrogów narobisz.
Tylko dobro dzieci może nimi wstrząsnąć.



jędrzej - 01-07-2004 16:13
Zgłoś na policję (osobiście na komisariacie), ale poproś żeby Cię nie wydali (oni zresztą raczej nie mówią kto ich wezwał). Niech przyjdą na rekonesans (że niby o te dzieci) - zwykle przychodzą.
Jeśli te ludzie mają jeszcze resztki kultury, to taka "wizyta" może ich na jakiś czas uspokoić.

Osobiście odradzam rozmowy, chyba że ich znacie i mieliście jakieś wcześniejsze kontakty... No chyba, że macie terapeutyczne zacięcie.

Jeśli będą się was czepiali, że wezwaliście policję - idźcie w zaparte, że to nie wy (nigdy nie będą mieli pewności).



Ew-ka - 02-07-2004 21:06
a jesli to ona go bije ???podobno to też się zdarza :(

Interwencja jest potrzebna ,ale dyskretna i nie osobiście ( najlepiej zawiadomić policję ,jest chyba dzielnicowy do zgłoszeń w takich wypadkach)

współczuje takich stresów

Buduj sie , buduj i jak najszybciej uciekaj ...... :wink:



Jagna - 03-07-2004 09:16

Buduj sie , buduj i jak najszybciej uciekaj ...... :wink: Właśnie tak robi 99% społeczeństwa i dlatego potem oglądamy zakatowane dzieci w telewizji! :evil:
Gdyby każdy miał takie podejście jak Jajmar, że chce coś zrobić, to pewnie część z tych dzieci byłaby dzisiaj cała i zdrowa.
Jajmar, koniecznie trzeba interweniować. Każdy kolejny taki dzień to piekło dla tych dzieciaków. Nie wiemy ile to da, ale przynajmniej dasz dzieciom nadzieję, że to nie musi tak być i że jest ktoś do kogo mogą się zwrócić. To już dużo.



- 03-07-2004 21:20
Nie w bloku, ale u sąsiada za płotem. Dzieciak uciekał, bo tatuś go gonił, żeby zbić. Szok - co robić? Udałam się do znajomej pracującej z dziećmi mającymi problemy i powiedziała mi, żeby najlepiej dać dzieciakowi telefon do niebieskiej linii i powiedzieć, że może zadzwonić, że tam mu mogą pomóc. No i że zadzwonić może ode mnie, albo z automatu, albo jak woli, że połączenie jest bezpłatne. Żeby wiedział, że nie musi być z tym sam. Jeśli dzieci są już duże, to może tędy droga?
A problem rzeczywiście trudny...



jędrzej - 04-07-2004 00:22
No nie dramatyzujmy, ja też czasem dawałem w tyłek moim dzieciakom (a mam ich trochę) - w sytuacjach powiedzmy ekstremalnych. Myślę, że jak by ktoś chciał wtedy interweniować to by delikatnie mówiąc przesadził.

Piszesz, że tatuś chciał go zbić, a nie pobić.

A poza tym w tym wątku jest o nieco innym problemie, więc ta niebieska linia chyba nie ma sensu. Wogóle to przypomina mie się taki film "Kołowaty": w jednej ze scen facet leje swoją żonę. Ta krzyczy wniebogłosy o pomoc. Główny bohater próbuje odpędzić rozbuchanego małżonka, ale wtedy owa żona rzuca się w jego obronie.

No ale tak jak mówiłem wcześniej - polecam usługi Policji (w końcu za coś im płacimy)



Ew-ka - 04-07-2004 22:30
Jagna wycięłas kawałek z mojej wypowiedzi , a przeciez to nie był jej sens tylko zakończenie . Znieczulica społeczna jest - wiem , bo byłam napadnięta w biały dzień na oczach ok 100 osób i nikt się tym nie wzruszył - w tym tłumie byl też oficer policji, z-ca komendanta ,dowiedziałam się o tym przypadkowo ,że byl bardzo poruszony bezczelnością napastników ,ale sam nie ruszył na pomoc-)

Nigdy nie byłam obojętna na chamstwo i bandytyzm . Pare razy byłam świadkiem w sądzie i zeznawałam przeciwko pospolitym łobuzom .
Na szczęście nie mam doświdczen z katowaniem dzieci czy kobiet w domu-mam cudownych sąsiadów i moje zdanie o uciekaniu w nowy domek gdzies w spokojne miejsce dotyczyl nie obojętności na krzywde tylko na spokój i cisze ,śpiew ptaków itp.......
i żeby w niedzielny poranek budził mnie śpiew ptaków a nie sąsiadka tłukąca kotlety od 7 rano !!!!!!!!!!!!!! :evil: ( tłucze te kotlety co niedzielę od chyba 5 lat )



kroyena - 05-07-2004 08:15
Ew-ka
Będziesz musiała uważać, bo przeprowadzisz się na swoje i będziesz na głodzie :lol: .
Stąd prosta droga do tłuczenia własnych kotletów o 7 rano w niedzielę. :wink:



Nikka - 04-08-2004 12:07
Koleżanka miała podobny problem i oto co zrobiła - pewnego dnia gdy usłyszała ich wrzaski pobiegła do nich i z troską w głosie zapytała czy nie potrzebują pomocy (może ktoś miał w domu wypadek, coś go rozbolało ?) Na jakiś czas pomogło. Niestety po pewnym czasie sytuacja wróciła do normy. Wtedy koleżanka wystąpiła do zarządu wspólnoty z prośbą o zrobienie z tym porządku. Kilka rozmów i postraszenie policją dały efekt.

My z mężem mamy natomiast inny problem. Nasi sąsiedzi mają w pokoju graniczącym z naszym mieszkaniem ustawione kino domowe. Podczas oglądania przez nich filmów do nas nie docierają rozmowy z filmu czy muzyka ale ścianę przenikają basy. Jest to tak denerwujący hałas, że po 15 minutach mamy ochotę do nich pójść i ich pozabijać. Żadne prośby skierowane pod ich adresem nie dają żadnego efektu. Co więcej - jakiś czas temu do basów z kina domowego doszły inne odgłosy. Dwa dni temu o 2 w nocy obudziło nas straszne tupanie. Z tego co się domyśliliśmy sąsiad gonił sąsiadkę po mieszkaniu a jak już ją dogonił dziewczyna tak wrzeszczała (bymajmniej nie dlatego, że ją bił), że chyba wszyscy w budynku słyszeli. I tak jest co parę dni. Co zrobić z takimi sąsiadami ?



Tomek_J - 04-08-2004 13:47

mamy mały problem z sasiadami. A dokladniej mowiac z codziennymi kłotniami Jajmar, "urzekła mnie Twoja historia". Bo sam miałem podobnie jeszcze bardzo niedawno temu.

Mieszkanie znajdujące się bezpośrednio pod moim przez długi czas stało puste. Kilka lat temu wprowadziła się tam rodzinka: tatuś, mamusia i nastoletnia córeczka, tak na oko 14 lat. I za czas jakiś niedługi zaczęło się rodeo: awantury, kłótnie, wyzwiska, rękoczyny, mordobicia, rzucanie przedmiotami itd. Co ciekawe - w awanturach wiódł prym nie Pan, a Pani. Raz, drugi, dziesiąty - można było przemilczeć, udawać, że się nie słyszy; w końcu takie rzeczy zdarzają się. Ale ileż można słuchać takich odgłosów o drugiej w nocy ? Chętnie dzwoniłbym wówczas po policję, ale kochana TEPSA wtedy jeszcze nie dała mi numeru...

Po ok. roku pan się wyprowadził. Myślałem: wreszcie będzie spokój. Gdzieżby tam ! Dalej było to samo: nocne awantury, obelgi - tylko tym razem kierowane przez panią pod adresem córki. Matka zdaje się lubiła sobie wypić i wtedy się zaczynało. Dziewczyny aż żal mi było, bo pani miała miły zwyczaj wyrzucania jej po nocy z domu, a ta siedziała potem do rana na schodach... Widdywałem to nieraz, bo po słuchaniu tego wszystkiego adrenalina tryskała uszami i nie mogłem spać aż do rana, więc wychodziłem na nocny spacer z psem.

Tak było przez mniej więcej kolejny rok. Pewnego dnia zniknęła i pani, zostawiając córkę, wówczas już prawie dorosłą osobę. Myślałem: wreszcie będzie spokój. Gdzieżby tam ! Teraz dopiero się zaczęło ! W jednej chwili dziewczyna, która najwyraźniej poczuła wiatr w żaglach, zmienila się, swój wygląd i zachowanie. Zaczęły się całodobowe (dosłownie) dyskoteki i to takie, że szyby drżały ! Człowiek przychodzi z pracy chce choć obejrzeć Teleexpress i widzi, że Maciej Orłoś ustami rusza, ale nie da się słyszeć, co mówi - taki łomot ! Były wizyty, prośby, groźby, wszytko: od łomotania w kaloryfer po nieoficjalne wizyty na policji - czasami dziewczyna uciszała się na parę dni, czasami tylko na opół godziny. Policja wzywana przez sąsiadów przychodziła i... całowała klamkę.

To jeszcze pół biedy - panienka zaczęła przyjmować na noc gości płci obojga. Wyobraźcie sobie, że w nocy budzi Was krzyk typu: "Daj mi do buzi ! Daj mi do buzi !" przy wtórze techno - cóż, wszystko jest dla ludzi, każdy ma prawo mieć różne erotyczne zachcianki, raz czy drugi słuchanie tego mogłoby to być nawet zabawne, ale RANY BOSKIE ! NIE CO NOC ! I nie o trzeciej nad ranem, kiedy jedyną rzeczą, jakiej się chce jest spokojny sen !

Tak było dopóki nie zdecydowaliśmy się z sąsiadem mieszkającym "pod panią" na zdecydowane dzialanie. Dziewczynę znał praktycznie cały blok zwłaszcza, że i odgłosy niosą się świetnie w wielkiej płycie, i plotki międzysąsiedzkie też robią swoje. Ale jakoś nikt się nie kwapił do bardziej zdecydowanego wystąpienia przeciw niej. "Bo, panie, jej facet mi dokopie gdzieś w ciemnej uliczce", "bo a nuż drzwi mi poniszczy" itd. argumenty.

Złożyłem skargę na policji, sąsiad potwierdził. Sprawa trafiła do sądu. Na rozprawę czekaliśmy długo, dziewczę oczywiście się nie pojawiało, więc wyrok został wydany zaocznie. Potem jeszcze było trochę imprez i hałasów, a potem... Potem zjawiła się mamusia, była jeszcze jedna awantura i... wszystko jednego dnia ucichło. I tak trwało aż do mojej niedawnej wyprowadzki.

I teraz spraw kilka:

1. Jajmar, zapomnij o "nieoficjalnych" wizytach na policji. Policjanci albo nic po takiej wizycie nie zrobią, albo co najwyżej spróbują pogadać z hałaśliwymi sąsiadami. Dopiero po złożeniu oficjalnej (pisemnej) skargi zaczną działać, bo działać muszą: przeprowadzą tzw. wywiad środowiskowy, pogadają z innymi mieszkańcami, skierują sprawę do sądu.
2. Jeśli zdecydowaleś się na wystąpienie koniecznie zapewnij sobie pomoc sąsiadów. Oni na pewno też mają dosyć, więc Ci pomogą. Jak zobaczą, że pierwszy, najtrudniejszy krok został przez Ciebie zrobiony, to sami też się ruszą do działania.
3. I najważniejsze: nie bójcie się powalczyć o swoje !
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orientmania.htw.pl