dys: -leksja,-grafia-orotgrafia,-kalkulia, co będzie next?
BK - 07-01-2008 19:26
Chciałabym coś opowiedzieć – historia z życia. Moja siostra miała w klasie kolegę który był uważany za debila, nie był w stanie poradzić sobie z materiałem klasy 7 i na 6 klasach szkoły podstawowej skończył edukację. Jak mówię, uważany był za upośledzonego.
Ten sam chłopak naprawiał wszystkim nauczycielkom i sąsiadom telewizory, radia, wszelkie urządzenia elektroniczne. Robił to ze znawstwem, dokładnością i precyzją. Bardzo profesjonalnie. Powiedzcie mi – jak imbecyl mógł radzić sobie tak świetnie z elektroniką? Było to jakieś 25 lat temu, może elektronika nie była tak zaawansowana ale też nie były to dwa kable na krzyż.
Teraz wiem, że chłopak mógł być kimś kogo Cheri Florance określa “maverick mind” czyli umysł wykorzystujący niezwykłe zdolności pamięci wzrokowej. Są ludzie myślący obrazami, i są tacy którzy myślą słowami – większość z nas ma tu dobrze zachowane proporcje. Ale są ludzie którzy myślą tylko obrazem – i tacy nie są w stanie poddać się tradycyjnej konwencjonalnej edukacji która oparta jest na słowach, poleceniach głosowych, połączeniu słowa z pismem, etc. Może nie jest to o dysleksji ale o szkołach specjalnych i debilach. Łatwo jest wysłać kogoś do szkoły specjalnej ale nie zawsze dla tej osoby jest to najlepsze. Może można było nad nim popracować – może mógłby zostać kimś innym niż jest teraz?
matka dyrektorka - 07-01-2008 19:36
"ulgowe" traktowanie dzieci z dys.... miało miejsce jeszcze przed wynalezieniem dys.... (oczywiście jeśli nauczyciel był myślący)
polonistka dawała dwie oceny np 5 za wypracowanie i 2 (jedynek jeszcze nie było) za ortografy
matematyczka siłą ciągnęła na 3 na szelkach bo z reszty przedmiotów oceny ładne i szkoda dziecko "zostawiać na drugi rok" (to często podcina skrzydła )
potem zaczął się zmieniać system szkolny i system ocen i sporo naprawdę zdolnych dzieci miałoby problem ze skończeniem choćby podstawówki.
wiem że sporo zaświadczeń jest naciąganych ale czy dlatego mamy zabrać szansę na wykształcenie dziecku tylko dlatego że ma problemy z liczeniem???
czy dlatego że nie pisze ortograficznie albo bazgrze???
DPS - 07-01-2008 19:57
Ale czemu wy tak z uporem maniaka lansujecie pogląd, że każde dziecko z dysfunkcją lub nie ma zdać maturę i ma mieć to w jakiś sposób ułatwione. Przecież jeśli to lekka dysfunkcja to jest w stanie to zrobić bez ułatwień a jeśli ciężka to tak nie ukończy żadnych sensownych studiów bo nie będzie miało dodatkowego czasu na zrozumienie polecenia i na przygotowanie się do egzaminu (dotyczy nie tylko przedmiotów ścisłych). Po co więc ta matura? Bo wypada mieć? Każdy młody człowiek powinien mieć umożliwione (nie ułatwione) zdanie matury, jeśli ma takie ambicje. Tak jak napisała matka dyrektorka - czy jeśli bazgrze, to znaczy, że nie sprawdzi się w dzisiejszym świecie i nie należy go dopuszczać do matury? Czy jeśli robi orty, to nie będzie mógł normalnie funkcjonować przy pomocy słownika ortograficznego? :o
BK - 07-01-2008 20:14
Druga historia z życia – kumpel męża. Mój mąż ze zdumieniem przyglądał się na jakimś egzaminie (w pracy, jakieś dwa miesiące temat, środowisko – menedżerowie, inżynierowie, branża IT, egzamin jakiś dokształcający, jakaś licencja, certyfikacja) jak ten ogląda każdą linijkę pięć razy i ledwie zdążył z wykonaniem testu. Potem usłyszał, że kolega jest dyslektykiem i linijki mu się rozjeżdżały jak na nie patrzył. Można mu było odmówić matury i studiów bo jak pisze JoShi nie każdemu to do szczęścia potrzebne. Ale na szczęście został specjalistą – menedżerem, skończył studia techniczne.
JoShi - 07-01-2008 20:15
I w tym sęk. Po co w dziecku rozbudzać tę ambicję do zdania matury skoro nic z tego nie będzie miało? Nie lepiej wysłać je do szkoły gdzie jego dys- nie będą mu utrudniały edukacji a będzie mógł rozwijać te sfery w których jest dobry. Będzie mógł zdobyć zawód i wykształcenie, które jest adekwatne do jego możliwości? Nie rozumiem tego robienia problemu z faktu, że dziecko idzie do innej szkoły niż powszechna. Do szkoły w pewnym sensie specjalnej.
JoShi - 07-01-2008 20:18
Druga historia z życia – kumpel męża. Mój mąż ze zdumieniem przyglądał się na jakimś egzaminie (w pracy, jakieś dwa miesiące temat, środowisko – menedżerowie, inżynierowie, branża IT, egzamin jakiś dokształcający, jakaś licencja, certyfikacja) jak ten ogląda każdą linijkę pięć razy i ledwie zdążył z wykonaniem testu. Potem usłyszał, że kolega jest dyslektykiem i linijki mu się rozjeżdżały jak na nie patrzył. Można mu było odmówić matury i studiów bo jak pisze JoShi nie każdemu to do szczęścia potrzebne. Ale na szczęście został specjalistą – menedżerem, skończył studia techniczne. Założę się, że zdał maturę o własnych siłach bez korzystania z jakiegoś papierka. A jeśli tak to tylko potwierdza to co napisałam wcześniej.
matka dyrektorka - 07-01-2008 20:40
I w tym sęk. Po co w dziecku rozbudzać tę ambicję do zdania matury skoro nic z tego nie będzie miało? Nie lepiej wysłać je do szkoły gdzie jego dys- nie będą mu utrudniały edukacji a będzie mógł rozwijać te sfery w których jest dobry. Będzie mógł zdobyć zawód i wykształcenie, które jest adekwatne do jego możliwości? Nie rozumiem tego robienia problemu z faktu, że dziecko idzie do innej szkoły niż powszechna. Do szkoły w pewnym sensie specjalnej. mam wrażenie że postrzegasz dysfunkcje jako ciężkie upośledzenie
ci ludzie umieją czytać, pisać, liczyć itp tylko niektóre z tych czynności wykonują wolniej . doktor filozofii, filologii, może mieć dyskalkulię i nie będzie ona przeszkadzała im w pracy.
a genialny matematyk może być dysortografikiem .
JoShi - 07-01-2008 20:46
I w tym sęk. Po co w dziecku rozbudzać tę ambicję do zdania matury skoro nic z tego nie będzie miało? Nie lepiej wysłać je do szkoły gdzie jego dys- nie będą mu utrudniały edukacji a będzie mógł rozwijać te sfery w których jest dobry. Będzie mógł zdobyć zawód i wykształcenie, które jest adekwatne do jego możliwości? Nie rozumiem tego robienia problemu z faktu, że dziecko idzie do innej szkoły niż powszechna. Do szkoły w pewnym sensie specjalnej. mam wrażenie że postrzegasz dysfunkcje jako ciężkie upośledzenie Odnosisz mylne wrażenie. Doskonalę zdaję sobie sprawę, że dysfunkcje są różne, począwszy od takich, które prawie nie przeszkadzają po takie które prawie dyskwalifikują. Nie wiem co skłoniło CIę do wyciągnięcia takiego wniosku.
ci ludzie umieją czytać, pisać, liczyć itp tylko niektóre z tych czynności wykonują wolniej . doktor filozofii, filologii, może mieć dyskalkulię i nie będzie ona przeszkadzała im w pracy. Czytając przytoczony przeze mnie opis dyskalkulii i jej możliwych odmian jestem daleka od przyjęcia takiego uogólnienia. A jeśli dziecko ma poziom dysfunkcji tak wysoki, że naprawdę potrzebuje dodatkowego czasu na napisanie klasówki to poważnie wątpię, czy poradzi sobie na studiach.
matka dyrektorka - 07-01-2008 20:53
jest wiele kierunków na których nie ma matmy .
Po co w dziecku rozbudzać tę ambicję do zdania matury skoro nic z tego nie będzie miało?
właśnie czasem maturę trzeba umożliwić żeby dalej mogło się rozwijać
kaśka maciej - 07-01-2008 20:59
jest wiele kierunków na których nie ma matmy .
Po co w dziecku rozbudzać tę ambicję do zdania matury skoro nic z tego nie będzie miało?
właśnie czasem maturę trzeba umożliwić żeby dalej mogło się rozwijać a co przez to rozumiesz??
matka dyrektorka - 07-01-2008 21:06
a ułatwienia są taki że dziecko z dużą dysfunkcją sobie i tak nie poradzi
to nie jest zwolnienie z matury tylko zrównanie szans
a wiadomo(chyba) że dyskalkulik (czy jak się go odmienia) nie wybierze potem studiów matematycznych a jeśli nawet tak zrobi to tam forów nie ma i odpadnie . nie będzie więc potem uczyć matmy :lol:
kaśka maciej - 07-01-2008 21:10
a ułatwienia są taki że dziecko z dużą dysfunkcją sobie i tak nie poradzi
to nie jest zwolnienie z matury tylko zrównanie szans ale o jakich ułatwieniach mówisz??
ułatwieniach w szkole czy na maturze?? :roll:
matka dyrektorka - 07-01-2008 21:13
jest wiele kierunków na których nie ma matmy .
Po co w dziecku rozbudzać tę ambicję do zdania matury skoro nic z tego nie będzie miało?
właśnie czasem maturę trzeba umożliwić żeby dalej mogło się rozwijać a co przez to rozumiesz?? dziecko np z dużym talentem plastycznym może zakończyć edukację na podstawówce i malować do szuflady a może skończyć studia, rozwinąć talent i .........kto wie?
to podkreślone było cytatem z JoShi tylko jako noga komputerowa(być może dys) nie umiałam zacytować :oops:
matka dyrektorka - 07-01-2008 21:15
a ułatwienia są taki że dziecko z dużą dysfunkcją sobie i tak nie poradzi
to nie jest zwolnienie z matury tylko zrównanie szans ale o jakich ułatwieniach mówisz??
ułatwieniach w szkole czy na maturze?? :roll: umożliwienie dojścia do matury i jej zdanie
kaśka maciej - 07-01-2008 21:17
jest wiele kierunków na których nie ma matmy .
Po co w dziecku rozbudzać tę ambicję do zdania matury skoro nic z tego nie będzie miało?
właśnie czasem maturę trzeba umożliwić żeby dalej mogło się rozwijać a co przez to rozumiesz?? dziecko np z dużym talentem plastycznym może zakończyć edukację na podstawówce i malować do szuflady a może skończyć studia, rozwinąć talent i .........kto wie?
to podkreślone było cytatem z JoShi tylko jako noga komputerowa(być może dys) nie umiałam zacytować :oops: wiem, że to podkreślone to słowa JoShi, mnie inetersuje to co wytłuszczyłam:
co rozumiesz przez umożliwienie zdawania matury?
w jaki sposób to ma się odbywać??
JoShi - 07-01-2008 21:30
a ułatwienia są taki że dziecko z dużą dysfunkcją sobie i tak nie poradzi
to nie jest zwolnienie z matury tylko zrównanie szans
a wiadomo(chyba) że dyskalkulik (czy jak się go odmienia) nie wybierze potem studiów matematycznych a jeśli nawet tak zrobi to tam forów nie ma i odpadnie . nie będzie więc potem uczyć matmy :lol: Gdybyś uważnie przeczytała opis dyskalkulii zrozumiałabyś, że to taki zespół dysfunkcji które utrudniają a czasem uniemożliwiają kształcenie nie tylko w na kierunkach matematycznych czy inżynierskich.
JoShi - 07-01-2008 21:32
dziecko np z dużym talentem plastycznym może zakończyć edukację na podstawówce i malować do szuflady a może skończyć studia, rozwinąć talent i .........kto wie? I poradzi sobie na studiach bez ułatwień skoro w szkole średniej musiało z nich korzystać? Studia na ASP to nie tylko zajęcia praktyczne z rysunku.
Eugeniusz_ - 07-01-2008 21:35
:o :o :o :o :o :o :o :o :o :o :o :o :o
matka dyrektorka - 07-01-2008 21:35
co rozumiesz przez umożliwienie zdawania matury?
w jaki sposób to ma się odbywać??
nie zdawania a zdania matury
i zdaje mi sie że to już się odbywa :D
dysgraficy chyba mogą pisać maturę na maszynie czy innym komputerze
dysortograficy mają inny system oceniania ortografów
dyskalkulicy(?) mają dłuższy czas pisania
......
mogę się mylić :oops:
DPS - 07-01-2008 22:14
Zmęczyłam się już trochę tym przekonywaniem, ale napiszę jeszcze raz. Uważam za głęboko niesprawiedliwe i krzywdzące podejście, które mówi "jak sobie nie radzi, to do szkoły specjalnej, a poza tym nie wszyscy muszą mieć maturę". Raz, że szkoły specjalne są przeznaczone dla dzieci z upośledzeniami umysłowymi (i wiem na pewno o czym mówię), dwa - dziecko czy młody człowiek ma taką samą ambicję jak inni i powinien mieć prawo te ambicje realizować. Dyslektycy, zwłaszcza na poziomie matury, zwłaszcza ci, którzy planują studia, zwykle mają za sobą wiele lat ciężkiej pracy wyrównawczej i nie rozumiem zupełnie dlaczego odmawia im się prawa do zdawania matury na zasadzie równości szans. To tylko wyrównanie szans, nie dawanie forów.
Jeżeli ktoś jest słabo słyszący, to na egzaminie nie ma prawa do słuchawek z głośniejszym dźwiękiem? Lepiej niech się nie pcha, tak? Albo niech zdaje na takich samych zasadach, bez papierków i podkręcania dźwięku. No super, gratuluję. :-?
Chwała tym, którzy są dys - i szli przez szkołę bez papierków. Niewątpliwie przyczyniło im to wielu trudnych chwil. Czy nie uważacie, że należy takim młodym ludziom pomóc? Pedagogika i psychologia idą naprzód. Gdybyśmy nie szli z postępem, to w szkole do tej pory stosowano by kary chłosty, chłopca do bicia albo tzw. kozę. Chyba nie o to chodzi, prawda?
Rozumiem, że spotykamy się z wieloma oszustwami. Ale wobec tego walczmy z oszustami, a nie z dyslektykami. Bo to nam chwały nie przynosi.
Aha - mam syna z dyskalkulią. Czasem jest naprawdę dobrze, a czasem nie potrafi prawidłowo wykonać najprostszego działania pisemnego, bo + widzi jako minus. Jednak nie przeszkadza mu to mieć ilorazu inteligencji 136 (Curie-Skłodowska miała 140) i być znakomitym uczniem. Ale tylko my dwoje wiemy ile nerwów, czasem łez, frustracji i ciężkiej codziennej pracy to kosztuje. I nie mówcie mi, że moje dziecko ma iść do szkoły specjalnej albo, że nie powinno zdawać matury. Cześć.
BK - 07-01-2008 22:24
Polecam książki - m.in
Cheri Florance "Siła miłości"
Luke Jackson "Świry, dziwadła i zespół Aspergera" (lektura obowiązkowa dla każdego nauczyciela!!)
Tam też jest o takich problemach - między innymi.
Jest to fajna, świetnie się czytająca literatura.
BK - 07-01-2008 22:25
Aha i czy się to komuś podoba czy nie, dyslektycy i inne dys mają ustawowo zagwarantowane prawa :)
Które są i powinny być egzekwowane.
JoShi - 07-01-2008 22:33
Raz, że szkoły specjalne są przeznaczone dla dzieci z upośledzeniami umysłowymi (i wiem na pewno o czym mówię) Bo tylko takie znasz, co nie oznacza, że nie ma innych, ale też jestem już zmęczona tłumaczeniem.
Dyslektycy, zwłaszcza na poziomie matury, zwłaszcza ci, którzy planują studia, zwykle mają za sobą wiele lat ciężkiej pracy wyrównawczej i nie rozumiem zupełnie dlaczego odmawia im się prawa do zdawania matury na zasadzie równości szans. To tylko wyrównanie szans, nie dawanie forów. Ciekawe gdzie jest granica między jednym a drugim. Może powinno się jeszcze badać stopień dysfunkcji i wyrównywać szansy dzieląc dysfunkcyjnych na kategorie?
Jeżeli ktoś jest słabo słyszący, to na egzaminie nie ma prawa do słuchawek z głośniejszym dźwiękiem? Lepiej niech się nie pcha, tak? Albo niech zdaje na takich samych zasadach, bez papierków i podkręcania dźwięku. No super, gratuluję. :-? Głusi chodzą do szkoły dla głuchych, niewidomi do szkoły dla niewidomych i to są szkoły specjalne. Czy w Twoim przekonaniu te osoby są upośledzone umysłowo, że chodzą do szkoły specjalnej?
Rozumiem, że spotykamy się z wieloma oszustwami. Ale wobec tego walczmy z oszustami, a nie z dyslektykami. No cóż. Pewne ulgi dla pewnej grupy uczniów zawsze będą przyciągać cwaniaków i oszustów. I nie mów mi, że jest różnica między wyrównywaniem szans a dawaniem forów. Bo właśnie to wyrównywanie szans odbywa się na zasadzie dawania forów.
Czasem jest naprawdę dobrze, a czasem nie potrafi prawidłowo wykonać najprostszego działania pisemnego, bo + widzi jako minus. Ciekawe dlaczego mylenie '+' z '-' włącza mu się tylko czasem. To nie złośliwość, naprawdę jestem ciekawa.
JoShi - 07-01-2008 22:35
Aha i czy się to komuś podoba czy nie, dyslektycy i inne dys mają ustawowo zagwarantowane prawa :)
Które są i powinny być egzekwowane. Owszem, ale prawo zawsze można zmienić. Na przykład na takie, że tylko dysfunkcyjni z udokumentowaną pracą dodatkową nad ich dysfunkcyjnością mają prawo do wyrównywania szans. Może to odstraszyłoby kombinatorów i zmieniło trochę wizerunek dysfunkcyjnych.
matka dyrektorka - 07-01-2008 22:42
a może tak jest bo "normalna" szkoła nie jest w stanie zapewnić im "specjalnych" warunków? a dyslektykom jak najbardziej może
chciałam powiedzieć że moje dzieci nie są dyslektykami (więc nie ich bronię)
i jeszcze że jestem całym człowiekiem za ograniczeniami w wydawaniu zaświadczeń o dys
JoShi - 07-01-2008 22:48
a może tak jest bo "normalna" szkoła nie jest w stanie zapewnić im "specjalnych" warunków? a dyslektykom jak najbardziej może. No nie bardzo bo nie oferuje dodatkowych zajęć, które tym dzieciom są niezbędne. Wiele mam tu pisało o tym ile dodatkowej pracy trzeba wykonać. Zwykła szkoła może zaoferować tylko pewne ulgi, które do dalszej edukacji nie przygotowują.
Eugeniusz_ - 07-01-2008 22:56
wyrównajmy szansę i ...
niech do tych samych klas chodzą dzieci z debilizmem i innymi schorzeniami (przepraszam złośliwośc :):):))
a wogóle wyrównajmy szanse i dajmy wszystkim matury i prawo studiowania (złośliwość :):):).
NIe ma gorszych czy lepszych LUDZI, tutaj szkolnictwo wszystkich dotyka, jestem ciekaw jak by niektórzy reagowali jakby w ramach wyrównania szans dać na napisanie pracy maturalnej dwa tygodnie, dołożyć słownik itd ( :wink: :wink: :wink: :wink: ) , a najlepiej jak by pan Giertych dał wszystkim świadectwa.
Nadal uważam nie każdy musi mieć maturę, jak ktoś jest utalentowany muzycznie chodzi do szkoły muzycznej, jak artystycznie to kończy np liceum plastyczne itd, ale nie musi mieć matury. jak technicznie to kończy technikum, ma technika a nie musi miec matury i realizuje swoje umiejętności.
Nikt nie jest gorszy czy lepszy po prostu każdy ma jakieś utalentowania i możliwości lub nie i zgodnie znimi spełnia pewne wymagania aby być kimś lub coś robić w życiu.
Tak dodam ja się nie uczyłem czy miałem jakieś tam dys, i chodziłem do zawodówki i tego nie wstydzę się i nie żałuję sporo nauczyłem się :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: , po prostu nie spełniałem norm i już :cry: :wink: :wink: :wink: :wink: :wink: :wink: :-? :-? :lol: :lol: :lol:, albo za wolno uczyłem się :-? :-? :-? :lol: :lol: :lol: , ale potem nadrobiłem 8) 8) :lol: :lol:
matka dyrektorka - 07-01-2008 23:02
ułatwienia umożliwiają uczenie się w szkole"normalnej"(nie umiem jej inaczej nazwać)
praca z dzieckiem ? oczywiście niezbędna te mamy które chcą potrafią znależć poradnie i ośrodki ,oraz pod kierunkiem speców pomagać dziecku
dla większości dzieci szkoła "specjalna" wiąże się z internatem (nie wszyscy mieszkają w warszawie, krakowie,czy gdańsku) nie wiem jak ty ale ja wolę dziecko mieć przy sobie :wink:
BK - 07-01-2008 23:30
Aha i czy się to komuś podoba czy nie, dyslektycy i inne dys mają ustawowo zagwarantowane prawa :)
Które są i powinny być egzekwowane. Owszem, ale prawo zawsze można zmienić. Na przykład na takie, że tylko dysfunkcyjni z udokumentowaną pracą dodatkową nad ich dysfunkcyjnością mają prawo do wyrównywania szans. Może to odstraszyłoby kombinatorów i zmieniło trochę wizerunek dysfunkcyjnych. I tu jesteś niebezpieczna.
Bo nie mając pojęcia o czym mówisz (szkoły specjalne jakie by nie były nie dają dzieciom takich szans jak powszechne, niestety to są getta, poziom jest za niski dla inteligentnych dzieci z dysleksją) chcesz zmieniać prawo. Nie przyjmujesz argumentów i idziesz w zaparte.
Jak zweryfikować wykonanie pracy - jeśli ktoś podpisał lewy papier to i podpisze weryfikację pracy dodatkowej :)
Jestem przerażona...
Myślę że wielu wyszłoby to na dobre - od "debila" można się wiele nauczyć. Np. tolerancji dla inności czego niektórym z was brak. Albo tego że społeczeństwo nie składa się wyłącznie z białych, zdrowych nordyków o określonej budowie czaszki i IQ ...
Myślę że mając "debilne" (czytaj inne) dziecko wielu uczy się pokory.
sSiwy12 - 08-01-2008 10:24
Bedę bardzo brutalny, ale szlak mnie trafia jak czytam ewidentne bzdury. Nie chce nikogo urazić, nie zgadzam sie tylko z niektórymi wypowiedziami i pogladami tu prezentowanymi.
I tak po kolei: oraz Szkoły specjale (ośrodki) sa również i to w zdecydowanej wiekszości dla dzieci niedosłyszących i głuchych, niedowidzacych i niewidomych, niesprawnych ruchowo, rechabilitacyjne dla dzieci po urazach powypadkowych i inne.
Czyli nie wiem i nie mam pojecia "o czym mówię".
Szkoły specjalne, a czesto ośrodki prowadza przedszkola, szkoły podstawowe, gimnazja, szkoły średnie. Bardzo czesto absolwenci tych osrodków (szkół) studiuja i kończa studia.
Tego nie mozna "przełknąć" jak mozna porównac aparat słuchowy, maszynke do pima Braillea, protezę reki, nogi, czy wózek inwalidzki i sosób zdawania egzaminów, który jest dokładnie taki sam (no może za wyjatkiem niewidomych, gdzie praca jest tłumaczona na "normalny" język) z ewntualnymi "ułatwieniami" dla innych dzieci. Róznica jest taka, ze pozostałe dzieci niepełnosprawne jeśli otrzymaja "papierek" to on niczym nie bedzie się róznił od "pozostałych" i same dzieci dadza sobie rade w życiu. Natomiast "zbytne ułatwienia" stawiaja pod znakiem zapytania "normalną" przyszłość tych dzieci. NIKT NIKOMU NIE ZABRANIA ZDAWANIA MATURY.
Natomiast sama matura jest sprawdzianem wiedzy, a także, umiejetności posługiwania sie tą wiedzą. Jest, a przynajmniej kiedyś był, to krok w dorosłe życie - bez parasola ochronnego.
I ostatnia sprawa. Sam osobiscie jestem zwolennikiem tzw. szkół (klas) integracyjnych. One faktycznie wyrównuja sznsę wszystkich dys.... lub niesprawności. Od tych dzieci wymaga sie dokładnie tyle samo, lecz róznica tkwi w tym, ze te "specjalne" dzieci maja dodatkowe zajecia wyrównujace.
Niestety musze się zgodzić z faktem, ze osrodki (szkoły) specjalne często sa swoistymi gettami, gdzie dzieci co prawda sa szczęsliwe, ale nie potraią w sensie społecznym funkcjonowac poza nimi.
I teraz juz całkiem złośliwie. Skoro sa ośrodki (szkoły) dla wszelkich innych niesprawności, to dlaczego nie stworzono szkół, ośrodków, dla dzieci z dys.... coś tam. PRZECIEŻ NIE JEST TO SPRAWIEDLIWE.
Pozdrawiam i jesli ktoś poczuł sie urazony tym co napisałem to naprawdę PRZEPRASZAM
kaśka maciej - 08-01-2008 10:43
co rozumiesz przez umożliwienie zdawania matury?
w jaki sposób to ma się odbywać??
nie zdawania a zdania matury
i zdaje mi sie że to już się odbywa :D
dysgraficy chyba mogą pisać maturę na maszynie czy innym komputerze
dysortograficy mają inny system oceniania ortografów
dyskalkulicy(?) mają dłuższy czas pisania
......
mogę się mylić :oops: Ale to są dwie różne sprawy: zdawać i zdać :roll:
uczniowie z dysfunkcjami mają na egzaminach udogodnienia.
Są słuchawki dla niedosłyszących.
Arkusze dla niedowidzących są napisane większą czcionką.
Dysgraficy mają więcej czasu na staranne napisanie egzaminu.
Dysortografikom nie liczy się błędów ort.
Jak będzie z dyskalkulikami tego jeszcze nie wiem, bo matura z matmy będzie dopiero za dwa lata.
To są właśnie rzeczy, które wyrównują szanse, czy umożliwiają przystąpienie do matury. Specjalnie to wytłuściłam, bo nie ma tu mowy o tym, że dany uczeń z jakąś dysfunkcją MUSI tą maturę zdać. Otóż nie musi, tak samo jak każde inne dziecko bez dysfunkcji.
JoShi - 08-01-2008 10:59
Nie przyjmujesz argumentów i idziesz w zaparte. W tym jesteś ode mnie lepsza? Sądzę, że nie.
sSiwy12 - 08-01-2008 11:05
Dodam do tego: wczesniej ułatwiają przyswajanie wiedzy, lecz potem nie "utrudniają normalnego życia", bo dorosłość nie ma parasola ochronnego.
BK - 08-01-2008 12:14
Mam pytanie - kto z moich oponentów ma dziecko "specjalne"? Kto ma dziecko w szkole specjalnej? A kto zna temat z gazet i opowieści cioci?
Proszę o odpowiedź - JoShi? Masz ":specjalne" dziecko? Eugeniusz? sSiwy12? Czy twoje dziecko chodzi do szkoły dla dzieci z jakimikolwiek niepełnosprawnościami? Skąd wiesz jak taka szkola funkcjonuje?
Odpowiedź będzie oczywistym argumentem.
Można sobie gdybać. O wychowywaniu dzieci najwięcej wiedzą ci co ich nie mają, o budowaniu domów ci co nie wybudowali jeszcze żadnego. Na polityce i edukacji znają się wszyscy.
JoShi - 08-01-2008 12:17
To najczęstszy argument jak się nie ma argumentów.
BK - 08-01-2008 12:17
Matura jak w Polsce to jakiś prehistoryczny twór, nigdzie się tego nie praktukuje. Zdanie takiej matury niczego nie uczy ani nie jest niczego dowodem. Otwiera tylko drzwi do lepszego startu zawodowego.
Mam pytanie? Masz maturę? Jeśli tak, to czy z równą łatwością potrafiłabyś sama sobie tego dyplomu odmówić? Byłoby ci wszystko jedno czy ją masz, czy niekoniecznie?
BK - 08-01-2008 12:30
To najczęstszy argument jak się nie ma argumentów. chyba dobry - jeśli byłam to wiem jeśli nie to nie znam tematu.
Byłaś kiedyś na lekcji w szkole "specjalnej"? Widziałaś jak wygląda typowa lekcja w takiej szkole? w klasie w której część jest np. napakowana psychotropami a reszta robi co chce? Jak tam ma się odnaleźć inteligentne dziecko które trochę inaczej widzi? Ilu znasz olimpijczyków z matematyki czy języka obcego ze szkół specjalnych? Przecież jak ktoś tu stwierdził większość szkół specjalnych to nie szkoły dla upośledzonych umysłowo więc teoretycznie powinni sobie dobrze radzić w konkursach.
sSiwy12 - 08-01-2008 12:40
Nie jestem w opozycji - jesli o to chodzi. Zwracam jedynie na pomijane tu fakty.
Co do wiedzy.
Uczyłem w SPZ i jeden z moich absolwentów ukończył "normalna" zawodówke i "normalne" technikum dla pracujacych.
Dokształcam ( nie jest to moje główne zajęcie - raczej "na zaproszenie")nauczycieli ośrodków i szkół specjalnych. Bardzo sciśle współpracyje z dwoma osrodkami "specjalnymi", dorywczo z kikoma innymi.
Na co dzień współpracuje z dwiema szkołami integracyjnymi.
Osobiscie znam kilka osób ,które zaprzeczyły stereotypom i ukończyły "normalne" studia" bedąc osobami niepełnosprawnym ,głuche (no fakt, ze to bardzo specyficzny przypadek) i niewidome - w tym jest córka mojego przyjaciela, która jest niewidoma od urodzenia (niedorozwój nerwu wzrokowego), uczyła sie w Laskach i kończy psychologie na UJ.
Wstyd sie przyznac, ale "żyję" z niepełnosprawnych.
Z autopsji wiem ile "szkód" potrafią wyrządzić kochajacy rodzice.Na zakończenie, tak jak juz wspomniałem wczesniej sam nie jestem wolny od dys.... niezdefiniowanej :lol:
BK - 08-01-2008 12:44
Nie ma pieniędzy
a po drugie polskie dzieci (i jak widzimy w tej dyskusji dorośli również) mają zafałszowany obraz świata - całe ich otoczenie jest zdrowe, identyczne, niektórzy nawet wybierają szkoły i środowiska identyczne pod względem materialnym. Ze zdumieniem odkrywają że niektórzy są inni ... Ale ci inni są spychani w jakieś podziemie żeby nie psuć tzw "wyników" zdrowych dzieci czy dobrego samopoczucia ich rodziców.
Czy to jest OK? Czy "zdrowe" dzieci powinny być wychowywane w takim zafałszowanym świecie? Może właśnie w szkole powinno się ich uczyć tolerancji i szacunku dla nieco innych osób.
SSiwy
czy myślisz że tym kilku twoim znajomym osobom było równie łatwo jak innym?
JoShi - 08-01-2008 12:50
Byłaś kiedyś na lekcji w szkole "specjalnej"? Widziałaś jak wygląda typowa lekcja w takiej szkole? Którą szkołę specjalną masz na myśli? Dla dzieci opóźnionych? Dla niewidomych? Dla głuchoniemych? Dla dzieci upośledzonych ruchowo? A Ty którą znasz od podszewki?
Ilu znasz olimpijczyków z matematyki czy języka obcego ze szkół specjalnych? Znam conajmniej jednego. Chodził do szkoły specjalnej w laskach. Potem skończył studia. Teraz kieruje pracownią kąputerową dla niewidzących na Uniwersytecie Warszawskim? Wystarczy?
Przecież jak ktoś tu stwierdził większość szkół specjalnych to nie szkoły dla upośledzonych umysłowo więc teoretycznie powinni sobie dobrze radzić w konkursach. To głupi, nie mający żadnych podstaw stereotyp.
JoShi - 08-01-2008 12:55
Ale ci inni są spychani w jakieś podziemie żeby nie psuć tzw "wyników" zdrowych dzieci czy dobrego samopoczucia ich rodziców. Ciekawe skąd Ci się wziął taki sposób postrzegania świata. Musisz żyć w ogromnym stresie i napięciu. Ja tu lansuję specjalne szkoły dla dzieci z poważnymi kłopotami. Szkoły w których pomoc miałaby większy sens niż świstek papieru. A Ty wytaczasz taki ciężki kaliber. Ja też znam niejedną matkę dla której posłanie dziecka do szkoły dla niewidomych w laskach było ogromnym wstydem. Nie muszę chyba mówić co wniknęło z tego dla tych biednych dzieci. To dorośli tworzą stereotyp, że szkoły o specjalnym przeznaczeniu to hańba i wstyd.
sSiwy12 - 08-01-2008 13:05
Małe sprostowanie. Cytowany przez Ciebie fragment poprzedzony był i został wyrwany z kontekstu odnoszacego sie do stwierdzeń innych osób. To tyle wyjasnienia.
Nikomu nie jest łatwo, Kazdy ma wieksze lub mniejsze trudności - no chyba, że mówimy o "gieniusiach". Dla kazdego dziecka nauka jest swoistą "trauma" dla dorosłych zreszta też.
Czy było im łatwiej, to zależy co przez to rozumiemy? Jeśli jakieś "ułatwienia" to niestety, ale i na szczęscie dla nich nie mieli takowych. Selena (córka przyjaciela) stwierdziła, że nauka na uczelni przychodzi jej łatwiej niz rówieśnikom, bo nie ma "pokus ruchowych" tj. z oczywistych przyczyn nie "marnuje" czasu na np. ogladanie wystaw sklepowych - to Jej stwierdzenie. Czy czuje sie "gorsza" od innych, tez nie, bo innego świata nie zna.
Jeszcze raz powtarzam - szkoły specjalne nie sa tylko dla dzieci upośledzonych umysłowo - tych jest najmniej!
Co do olimpijczyków "naukowych", a ile jest szkół "normalnych" z których nigdy nie wyszedł taki olimpijczyk setki, tysiace biorąc pod uwage średnie?
A szkół specjalnych kilkadziesiat. Biorąc pod uwagę proporcje - no właśnie wniosek jest jednoznaczny :o czyzby pozostałe "normalne" szkoły były tez dla ..... :oops:
Ps. Nie sprawdałem tego, ale sadzę, ze odsetek absolwentów szkół specjalnych podstawowych,którzy skończyli odpowiednio szkoły średnie nie jest aż tak rażąco niski w porównaniu do absolwentów normalnych przecietnych podstawówek
BK - 08-01-2008 13:31
Ale ci inni są spychani w jakieś podziemie żeby nie psuć tzw "wyników" zdrowych dzieci czy dobrego samopoczucia ich rodziców. Ciekawe skąd Ci się wziął taki sposób postrzegania świata. Musisz żyć w ogromnym stresie i napięciu. Ja tu lansuję specjalne szkoły dla dzieci z poważnymi kłopotami. Szkoły w których pomoc miałaby większy sens niż świstek papieru. A Ty wytaczasz taki ciężki kaliber. Ja też znam niejedną matkę dla której posłanie dziecka do szkoły dla niewidomych w laskach było ogromnym wstydem. Nie muszę chyba mówić co wniknęło z tego dla tych biednych dzieci. To dorośli tworzą stereotyp, że szkoły o specjalnym przeznaczeniu to hańba i wstyd. Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. No i jesteś trochę agresywna.
Ile w przeciętnej klasie jest dzieci z zespołem downa, autyzmem, zespołem aspergera, i innymi diagnozami? Ile wózków inwalidzkich widzicie na przerwach?
Dlaczego polskie dzieci są wychowywane w przeświadczeniu że niepełnosprawni są gdzieś daleko?
Ja właśnie jestem zdania że dziecko powinni radzić sobie od początku z problemami jakie spotka w przyszłym dorosłym życiu i dlatego wolę żeby chodziło do zwykłej powszechnej szkoły a nie pod klosz do szkoły dla dzieci z problemami. A dzieci całkiem zdrowe powinny wiedzieć że są takie, które trochę się od nich różnią.
Szkoła w Laskach - na razie tylko o niej mówicie. Piszcie o innych szkolach "specjalnych" w małych miejscowościach, gdzie realia są nieco inne. Ja do takiej szkoly dziecka nie chcę posłać - chyba że zmusi mnie do tego brak akceptacji nauczycieli w zwykłej szkole ... No i innych rodziców. :(
Aha i jeszcze jedno. Jest wiele dzieci dla których nie ma miejsca nawet w szkole specjalnej czy integracyjnej. Z różnych powodów - bo się nauczycielom nie chce bo nie dali rady bo milion innych powodów. Czy to jest OK?
Ale trochę odbiegliśmy od tematu.
Wiem że niepełnosprawności nie zrozumie nikt kto się z tym nie spotkał. Fajnie że jest parę osób które pokonując wszystko dały radę w życiu.
Ale czy moje dziecko musi żyć z kłodami pod nogami? Nie. Ja chcę żeby miało równe szanse z innymi dziećmi. Nie jestem cwaniakiem tylko korzystam ze zdobyczy demokracji :)
Trochę jednak boli jak dziecku nie jestem w stanie wytłumaczyć "dlaczego one nie chcą się ze mną bawić?" albo po raz setny pokonywać frustrację wynikającą z wykonania prostej dla innych rzeczy.
JoShi - 08-01-2008 13:47
[quote="BK"]Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. No i jesteś trochę agresywna.[quote]
Dokładnie to samo moge powiedzieć o Tobie, szczególnie, że nie dyskutujesz z moimi argumentami, tylko pozwalasz sobie na osobiste w stosunku do mnie zaczepki.
Ile w przeciętnej klasie jest dzieci z zespołem downa, autyzmem, zespołem aspergera, i innymi diagnozami? Ile wózków inwalidzkich widzicie na przerwach?
Dlaczego polskie dzieci są wychowywane w przeświadczeniu że niepełnosprawni są gdzieś daleko? Nie wiem. Może rodzice je tak wychowują. Właśnie rozmawiałam z moim kuzynem. Jego syn ma zdjagnozowane jakieś dysfunkcje. Mój kuzyn miał wybór. Posłać dziecko do zwykłej klasy i kazać mu się tam męczyć korzystając jedynie z ulg w postaci wydłużonego czasu na niektóre czynności, lb narażając się na drwiny głupich posłać syna do klasu specjalnej, która poza normalnymi zajęciami (prowadzonymi w sposób przystosowany do możliwości tych dzieciaków) oferuje dodatkowe zajęcia. Wiesz co zrobił? Postąpuił odpowiedzialnie i wysłał dziecko do klasy do której według Twoich wypowiedzi chodzą niedorozwoje. A Twoje dziecko nauczyło się już traktować dzieci z klas i szkół specjalnych jak obywateli drugiej kategorii?
A dzieci całkiem zdrowe powinny wiedzieć że są takie, które trochę się od nich różnią. I kto mai ich tego nauczyć? Szkoła czy telewizja? A może rodzice?
Szkoła w Laskach - na razie tylko o niej mówicie. Piszcie o innych szkolach "specjalnych" w małych miejscowościach, gdzie realia są nieco inne. Szkoła do której chodzi syn mojego kuzyna znajduje się w mieście powiatowym daaaleko od metropolii. Nie powielaj stereotypów, jeśli się nie orientujesz w temacie.
Aha i jeszcze jedno. Jest wiele dzieci dla których nie ma miejsca nawet w szkole specjalnej czy integracyjnej. Z różnych powodów - bo się nauczycielom nie chce bo nie dali rady bo milion innych powodów. Czy to jest OK? Jakieś konkrety, czy znów niczym nie poparte Twoje przeświadczenie?
sSiwy12 - 08-01-2008 13:54
Problem jest w tym, że do "jednego worka"wkładamy wszystkie niepełnosprawności i o różnym stopniu tej niepełnosprawności.
Może faktycznie żyję w innym świecie, ale sam osobiscie widziałem przerwę w szkole, w której niewidomy (całkowicie) chłopiec ścigał sie na korytarzu z innymi. Jego koledzy z klasy "sterowali nim zdalnie" - widok niesamowity, tym bardziej, ze komende "stój sciana" wykonał "kreskówkowo". Czyli mozna.
Inną sprawa jest tzw. rekrutacja do szkół nawijmy dla niepełnosprawnych, bo niestety, bywa (często) tak, że trafiaja tam dzieci, które tam trafić nie powinny. Dam przykład - do szkoły dla głuchoniemych kieruje sie dziecko niedosłyszące. Ale jest i druga strona medalu - rodzice bardzo czesto nie chcą przyjać do wiadomości tego, że ich dziecko tylko w szkole ....... ma szansę na to aby zdobyć ,jako takie, wykształcenie.
I aby rozluźnić atmosfere, jako anegdota - ale byłem jej "świadkiem".
W normalnej szkole podstawowej, apael i rozdanie świadectw ukończenia tejże. Uroczystość zaszczycił Prezydent Miasta. W ramach swojej integracji ze społeczeństwem wreczał absolwentom świadectwa. I sytuacja. Wyciąga rękę i gratuluje absolwentowi, lecz ręka absolwenta "wychodzi trochę bokiem", na co Prezydent (żartując) mówi - "ślepy jesteś", na co "delikwent" - "a zeby Pan wiedział" - Smiała sie cała szkoła, dzieci rodzice, nie śmiał sie Prezydent - nie poczuł "blusa" - tak stwierdził sam zainteresowany i jego koledzy.
BK - 08-01-2008 14:51
Gwoli wyjaśnien - mam dziecko niepełnosprawne (ale nie chciałam i nie chcę orzeczenia o niepełnosprawności) całościowe zaburzenia rozwoju (spektrum autyzmu ale nie sam autyzm - ostatnio bardzo wiele dzieci ma takie zaburzenia, dość subtelnie się objawiające) ryzyko dyskalkulii i dysleksji (za wcześnie żeby stwierdzić) plus lekkie zaburzenia emocjonalne, neurologiczne etc. Parę miesięcy temu jeszcze stwierdzono upośledzenie lekkie ale się na szczęście wyrównało. Mam dziecko które jest inteligentne tak jak rówieśnicy tylko pewnie trochę inaczej będzie sobie radzić z obowiązkami. Nie chcę żeby chodził do szkoły dla dzieci głęboko niepełnosprawnych bo co go czeka po takiej szkole - poza tym niech się uczy żyć bez parasola. Dlaczego ma być skazany na naukę w odosobnionym środowisku skoro nieźle sobie radzi, naprawdę nieźle? Niech żyje obok dzieci sąsiadów którzy chodzą do tej samej szkoły. Z kim miałby się bawić po lekcjach? Szkół specjalnych nie uważam za szkoły dla niedorozwojów, jak to subtelnie ujęto, ale jest taki problem że w moim mieście takie szkoły się rozwiazuje albo robi się podchody do ich rozwiązania. Coraz więcej dzieci musi po prostu uczyć się w domu. Czy taka edukacja jest OK? Co ja zrobię jak mi taką szkołę rozwiążą? Gdzie wtedy poślę dziecko?
Prawdopodobnie będzie potrzebna tylko pomoc nauczyciela i jego/jej współpraca no i nie ma co ukrywać większe niż normalnie zaangażowanie ... Może się uda bez ułatwień a jeśli nie to mam zamiar z nich korzystać. Będzie dłużej pisał sprawdziany, będą stosować inne kryteria - jak się nie da tak jak w przypadku innych dzieci. W niektórych obszarach jest znacznie lepszy a w niektórych znacznie gorszy od innych dzieci. Czy jeśli nie jest idealnie przeciętny to ma być skazany na trudniejsze życie?
Nie znaczy to że będę mu od razu podawać na tacy łatwą drogę bo on sam jest ambitny i chce próbować trudniej :) ale jak się nie da to skorzystam z papierka i nikogo nie oszukuję i nie cwaniaczę. Po prostu chcę dobrze dla dziecka. On już i tak pokonał taką drogę od dużego zaburzenia do stanu kiedy uważa się go za właściwie nie odstajacego od normy ... no może troszkę.
sSiwy12 - 08-01-2008 15:05
Moim zdaniem Masz dwa wyjscia - przy okazji, popieram takie podejście do sprawy, bo to najrozsądniejsze dla dziecka.
Pierwsze wysłać do "normalnej szkoły" i sprawdzić jak bedzie sobie radził. Pewnie mnie "zakraczą", ale dopuszczam nawet ewentualna "powtórkę" którejś klasy (często IV).
Opcja druga - znacznie bezpieczniejsza zarówno dla Niego jak i dla Ciebie. Szkoła integracyjna - jest to "normalna" szkoła, różniaca sie tylko tym, ze w każdej klasie jest kilkoro dzieci "niepełnosprawnych" + dodatkowe zajecia wyrównawcze tam gdzie sa potrzebne. Jest jednak niezbedne "orzeczenie o niepełnosprawności" lub podobny "papier". Wiem, że trudno sie z tym pogodzić, ale może byc taka potrzeba. Mieszkasz w okolicach Wrocławia, tam powinny byc takie szkoły. Jesli bedziesz miał kłopot z lokalizacja takowej - spróbuje pomóc.
Pozdrawiam.
BK - 08-01-2008 15:08
Jakieś konkrety, czy znów niczym nie poparte Twoje przeświadczenie?
Aha i jeszcze jedno. Jest wiele dzieci dla których nie ma miejsca nawet w szkole specjalnej czy integracyjnej. Z różnych powodów - bo się nauczycielom nie chce bo nie dali rady bo milion innych powodów. Czy to jest OK? Jakieś konkrety, czy znów niczym nie poparte Twoje przeświadczenie? nie znów bo moje argumenty są zawsze czymś poparte :)
Informacje z prezentacji wygłaszanych na konferencji "Autyzm - wyzwania dla rodziny i społeczeństwa" we Wrocławiu 4-5 grudzień. Informacje od pedagogów.
Dane - zaokrąglam (z roczników statystycznych GUS - 2004 rok)
Wychowankowie ośrodków szkolno wychowawczych 28000
niewidomi i słabo widzący - ok 1000
niesłyszący i słabo słyszący - ok 3000
z niepełnosprawnością ruchową ok 500
z upośledzeniem umysłowym ok 18000
plus inni
a teraz
ośrodki rewalidacyjno wychowawcze
ok 4000 wychowanków
ok 2800 miejsc.
Gdzie się kształci te 1200 osób?
W domu. Wiem że to trudne przypadki ale ...
Wiem też że do domowej edukacji odsyła się dzieci co do których nauczyciele nie mają pomysłu albo nie chcą stosować specjalnych zasad - choć mogliby.
JoShi - 08-01-2008 15:10
poza tym niech się uczy żyć bez parasola. I chwała Ci za to. Ale jak bez parasola to bez parasola.
Szkół specjalnych nie uważam za szkoły dla niedorozwojów, jak to subtelnie ujęto Nie? A co miała oznaczać twoja wypowiedź:
"Byłaś kiedyś na lekcji w szkole "specjalnej"? Widziałaś jak wygląda typowa lekcja w takiej szkole? w klasie w której część jest np. napakowana psychotropami a reszta robi co chce? Jak tam ma się odnaleźć inteligentne dziecko które trochę inaczej widzi? Ilu znasz olimpijczyków z matematyki czy języka obcego ze szkół specjalnych?"
albo:
"Bo nie mając pojęcia o czym mówisz (szkoły specjalne jakie by nie były nie dają dzieciom takich szans jak powszechne, niestety to są getta, poziom jest za niski dla inteligentnych dzieci z dysleksją)"
BK - 08-01-2008 15:13
Moim zdaniem Masz dwa wyjscia - przy okazji, popieram takie podejście do sprawy, bo to najrozsądniejsze dla dziecka.
Pierwsze wysłać do "normalnej szkoły" i sprawdzić jak bedzie sobie bedzie radził. Pewnie mnie "zakraczą", ale dopuszczam nawet ewentualna "powtórkę" którejś klasy (często IV).
Opcja druga - znacznie bezpieczniejsza zarówno dla Niego jak i dla Ciebie. Szkoła integracyjna - jest to "normalna" szkoła, różniaca sie tylko tym, ze w każdej klasie jest kilkoro dzieci "niepełnosprawnych" + dodatkowe zajecia wyrównawcze tam gdzie sa potrzebne. Jest jednak niezbedne "orzeczenie o niepełnosprawności" lub podobny "papier". Wiem, że trudno sie z tym pogodzić, ale może byc taka potrzeba. Mieszkasz w okolicach Wrocławia, tam powinny byc takie szkoły. Jesli bedziesz miał kłopot z lokalizacja takowej - spróbuje pomóc.
Pozdrawiam. Dzięki
taki papier mam - na razie w przedszkolu. ie miałam oporu przed orzeczenim potrzebie kształcenia specjalnego. Ale do szkoły pójdzie powszechnej.
Mam nadzieję że młody do czasu szkoły nadrobi deficyty i może uda mi się zataić przed nauczycielami takie fakty przynajmniej na początku. Chcę dla niego jak najlepiej ...
Wiem że jest bystry i sobie poradzi.
We wrocławiu ekipa Tuska dąży do zamykania szkół specjalnych. PiS jakoś bardziej szkołom specjalnym pomagał ...
JoShi - 08-01-2008 15:32
Wiem też że do domowej edukacji odsyła się dzieci co do których nauczyciele nie mają pomysłu albo nie chcą stosować specjalnych zasad - choć mogliby. Nie bardzo wiem co miały udowodnić te statystyki. Bo nie potwierdzają Twojego przeświadczenia co do postępowania nauczycieli :którym się nie chce".
sSiwy12 - 08-01-2008 15:41
Tak na zakończenie. W dawnych czasach kiedy to były dwa Berlin-y miałem okazje bywać w tym Zachodnim. Jest tam (przynajmnie było) takie "reprezentacyjne" miejsce - ulica, deptak - Kudam. Zwyczajem Berlińczyków było w czasie wolnym spacerownie i odwiedznie licznych atrakcji. Z zazdrościa patrzyłem na ludzi niepełnosprawnych, ale pełnoprawnych obywateli tego miasta, którzy na wózkach inwalidzkich lub z opiekunami byli "wtopieni" w tłum. Na szczęscie taki widok co raz cześciej jest i u nas - no może w wiekszych aglomeracjach.
Co do szkół specjalnych. Mam swoje zdanie na ten temat - niezbyt pochlebne, ale znam przyczyny takiego, a nie innego funkcjonowania takich szkół.
Natomiast jestem gorącym zwolennikiem i propagatorem szkół powszechnych integracyjnych lub klas integracyjnych w szkołach o takim statucie. Moim zdaniem zarówno z punktu ekonomicznego, jak i społecznego są to najlepsze rozwiazania.
Oczywiście pozostaje pewna grupa dzieci, która z różnych względów nie może skorzystać z takiego rozwiazania. Pozostaja szkoły specjalne, ale, znów moim zdaniem, nie w takiej firmie organizacyjnej i nie na takich jak obecnie, zasadach finansowanych.
kaśka maciej - 08-01-2008 16:04
Mam pytanie? Masz maturę? Jeśli tak, to czy z równą łatwością potrafiłabyś sama sobie tego dyplomu odmówić? Byłoby ci wszystko jedno czy ją masz, czy niekoniecznie? Ale co chcesz tym pytaniem udowodnić?? :roll:
Oczywiście, że mam maturę i nie było mi wszystko jedno.
Wydawało mi się, że wyrażam się jasno: uczniowie z dysfunkcjami mają egzamin dostosowany do swoich potrzeb, bez względu na to jakie one są.
Ale te udogodnienia nie dają gwarancji zdania matury. Nikt takowych im nie da. Podobnie jest z dziećmi bez żadnych dysfunkcji.
I dalej będę sądzić, że pomimo zaliczania matury za 30% poprawnych odpowiedzi, są dzieci, które nie są w stanie jej zdać. Dysfunkcje czy ich brak nie mają tu nic do rzeczy. Ale przystąpić do matury mogą, nikt im tego nie może zabronić.
Pozdrawiam :))
Kasia
kaśka maciej - 08-01-2008 16:13
Dlaczego polskie dzieci są wychowywane w przeświadczeniu że niepełnosprawni są gdzieś daleko? Wychowywanie to obowiązek rodziców, nie szkoły. Szkoła może wspierać i pomagać :roll: pod warunkiem, ze rodzic sobie tego życzy.
Mam w bardzo bliskiej rodzinie osobę niepełnosprawną, leżącą, bez kontaktu z rzeczywistością. Moim dzieciom taki widok nie jest dziwny, obcy czy straszny.
Powtarzam raz jeszcze: to rodzice są odpowiedzialni za swoje dzieci, w każdym aspekcie ich życia.
lump praski - 08-01-2008 23:05
Wychowanie to obowiazek rodzicow, ale k s z t a l c e n i e dzieci i mlodziezy przejelo na siebie Panstwo juz jakis czas temu. :o :o :o
lump praski - 08-01-2008 23:21
Co do l i k w i d o w a n i a wszystkiego co nie przynosi wymiernych i natychmiastowych zyskow i i ch zwolennikow. Otoz byl taki gosc nazywal sie Ronald Reagan. Potrzebowal pieniedzy na wiele rzeczy w tym na bron dla Mudzahedinow w Afganistanie. Pozamykal wiec w s z y s t k i e szpitale i przytulki psychiatryczne. Oszczednosc i korzysci byly wielkie ( tworcy Lotu nad kukulczym gniazdem mogli rowniez czuc sie usatysfakcjonowani) dopoty dopki ci ludzie umierali cicho na schodach nowojorskiego metra i nie tylko( w kazdym miescie widok bezdomnych chorych psychicznie byl na porzadku dziennym.). Ale nadszedl kryzys i klasa srednia stracila ubezpieczenia zdrowotne i ......nie miala za co leczyc swoich dzieci. Leczenie depresji np jest dlugie i kosztowne. Dodajcie do tego latwy dostep do broni i jest seria strzelanin w szkolach i na kampusach. I okazalo sie ze rodzice tych mlodych jak sie okazalo czesto chorych psychicznie ludzi nie mieli dokad pojsc czy zwrocic sie o pomoc ...osrodki zajmujace sie takimi przypadkami zostaly d a w n o zamkniete. Zaplacilo spoleczenstwo czyli my a zycie stracilo wielu niewinnych uczniow i studentow. I ich rodzice , rodzice ofiar rowniez w t e d y zaczelili domagac sie interwencji Panstwa. To tryle w temacie z a m y k a n i a .
lump praski - 11-01-2008 02:30
Zaloze sie, ze jak zlikwiduja szkoly specjalnych wiekszosc z tych dzieci nie zobaczy juz na oczy zadnej szkoly...bo szkola integracyjna moze przyjac 10- 20 dzieci ale nie wiecej przeciez.
BK - 11-01-2008 22:52
Dlaczego polskie dzieci są wychowywane w przeświadczeniu że niepełnosprawni są gdzieś daleko? Wychowywanie to obowiązek rodziców, nie szkoły. Szkoła może wspierać i pomagać :roll: pod warunkiem, ze rodzic sobie tego życzy.
Mam w bardzo bliskiej rodzinie osobę niepełnosprawną, leżącą, bez kontaktu z rzeczywistością. Moim dzieciom taki widok nie jest dziwny, obcy czy straszny.
Powtarzam raz jeszcze: to rodzice są odpowiedzialni za swoje dzieci, w każdym aspekcie ich życia. A jeśli w rodzinie nie ma osoby na wózku, o innym kolorze skóry, niewidzącej czy niesłyszącej czy o innych deficytach? To gdzie dzieci mają się dowiedzieć o istnieniu niepełnosprawnych? To jest właśnie to co powinna zapewnić szkoła - kształcenie do życia w społeczeństwie które nie składa się wyłącznie z pięknych i idealnie zdrowych osobników.
Jak urodziłam pierwsze dziecko, chodząc z ciężkim wózkiem poznałam trochę „uroki” przemieszczania się z takim „pojazdem” Szczerze współczuję osobom na wózkach.
Przy drugim – zobaczyłam jak bardzo niesprawiedliwi i niezdolni do empatii bywają ci którzy mają szczęście i zdrowe dzieci.
Ta dyskusja pokazała jak bardzo nie akceptujemy innych. Nie ma troski o dzieci a niechęć do „cwaniaków” – bo cynicznie zakłada się że jak ktoś mówi o dys...to musi być cwaniak bo wystarczy przylać pasem albo sprężyć się w sobie i dys ... znikają.
Druga strona medalu jest taka, że wiele dysfunkcji niestety się bagatelizuje. Sama przeszłam przez gehennę półtorarocznej drogi przez mękę po „specjalistach” różnej maści. Niestety w Polsce diagnostyka czegokolwiek czego nie można sprawdzić badaniem krwi często polega na wmawianiu matkom że to one są winne bo powinny więcej wymagać od dzieci. Pozwala to na zamknięcie im buzi na jakiś czas – odczepią się i nie zawracają głowy zajętym „specjalistom”. Wiem że teraz znowu odezwą się moralizatorzy i święta inkwizycja przeciwko leniwym i „bezstresowym” dzieciom.
Z tego co widzę to mnóstwo dzieci ma dysfunkcje różne i nie zdiagnozowane. Z jednej strony oburzacie się przeciwko cwaniakom co załatwiają lewe papiery a ja oburzam się na nauczycielkę która widzi 16 papierów na dysleksję w jednej klasie i nie weryfikuje. Dlaczego? Dlaczego nikt z was nie widzi tej strony medalu?
I oburzam się na rodziców i pedagogów którzy walczą z dzieckiem a nie o dziecko – jak jest „niegrzeczne” to złe i zło trzeba wykorzenić. Jak się źle uczy, czyta pisze czy źle liczy to znaczy że leniwe i tyle. I nie wysyłają dziecka po fachową pomoc.
A takich dysfunkcji jest coraz więcej bo to cena jaką płacimy za cywilizację – niestety odbija się to a dzieciach. Konserwanty, szczepionki, atakowanie bodźcami (TV, hałas, etc.), zanieczyszczenie środowiska – dla niedojrzałych układów nerwowych niestety nie jest bez konsekwencji.
Bądźmy trochę bardziej przyjaźni dla innych.
JoShi - 11-01-2008 22:56
A jeśli w rodzinie nie ma osoby na wózku, o innym kolorze skóry, niewidzącej czy niesłyszącej czy o innych deficytach? To gdzie dzieci mają się dowiedzieć o istnieniu niepełnosprawnych? Zupełnie błędnie stawiasz to zagadnienie. Nie gdzie tylko od kogo.
Reszty wypowiedzi nie skomentuję. Z tej prostej przyczyny, że najnormalniej w świecie uogólniasz i jesteś po prostu niesprawiedliwa.
lump praski - 11-01-2008 23:12
Niby dlaczego BK jest niesprawiedliwa ? Uwazam, ze generalnie w Polsce brakuje zwyklej, normalnej zyczliwosci a co dopiero dla ludzi czy dzieci chorych, slabych, kalekich..... Nie ma pieniedzy ( choc niby sa dotacje z Unii) na przeksztalcenie szpitali w osrodki badawcze i uniwersyreckie, nie ma lekarzy ( bo sie im nie placi), specjalisci wyjezdzaja......Jak na lotnisku w Warszawie upadla mi walizka to facet metr osiemdziesiat z przyjemnoscia sie temu przygladal, w Nowym Jorku podeszla dziewczyna i pomogla mi stargac walize po schodach w metrze. Polacy nie maja zyczliwosci dla siebie, dla swiata, dla innych..... prywatyzacja ma byc lekiarstwem na wszystko. Zapewniam, ze tak nie bedzie.
JoShi - 11-01-2008 23:28
Niby dlaczego BK jest niesprawiedliwa ? Bo uogólnia niezauważając, że my jednak widzimy obie strony medalu a chcemy rozmawiać tu o tej mniej przyjemnej.
Wiesz jaka jest jeszcze jedna przypadłość Polaków. Często im się wydaje, że wszędzie na świecie jest lepiej niż w Polsce :)
Strona 3 z 4 • Wyszukano 492 postów • 1, 2, 3, 4